Maria Konopnicka

Maria Konopnicka

Konopnicka, jakiej nie znamy

Czy Maria Konopnicka pisała jedynie dla dzieci? Czy była tylko autorką szkolnych lektur i pieśni o randze hymnu narodowego? Czy zasłużyła na instrumentalizację, która stała się jej udziałem? Kim jest Maria Konopnicka dla nas tu, Polaków z Kresów?

W roku bieżącym obchodzimy 170 rocznicę urodzin Marii Konopnickiej. Słynna polska poetka i nowelistka okresu realizmu, krytyk literacki, publicystka i tłumaczka Maria Stanisława Konopnicka z domu Wasiłowska, urodziła się 23 maja 1842 w Suwałkach. 

Obecnie jest patronką wielu szkół i ulic, traktowana jak wieszcz. Wiersze poetki, takie jak „Pucu pucu, chlastu chlastu” czy „A widzicie wy zmarźlaka”, były dla wielu w Polsce w dzieciństwie chlebem powszednim. Potem, w szkole, zaprzęgnięto autorkę „W piwnicznej izbie” do służby Polsce Ludowej, więc w naszym życiu była jeszcze bardziej obecna. Z kolei w III RP rozmaici działacze i politycy demonstrowali swoją pozycję polityczną z „Rotą” na ustach.

Konopnicka należy do tych pisarzy, z których utworami zżywamy się od dzieciństwa, zanim jeszcze możemy sami czytać i zapamiętać tytuły ulubionych dzieł oraz nazwiska ich autorów. Znamy świat sierotki Marysi, kronikarza Koszałka-Opałka, króla krasnoludków Błystka i królowej Tatry. Uczymy się najpierw sami, a po latach słuchamy z ust naszych dzieci uroczych wierszyków, którym czas nie odebrał bezpośredniości i wdzięku.

Śpiewamy piosenki o rzece, która „za tą głębią, za tym brodem stanęła lodem” lub o tym, jak „zawitał nam dzionek i pogodny czas”, nawet nie zastanawiając się nad osobą ich autora. Potem przychodzi znajomość innych utworów Konopnickiej, zwłaszcza jej opowiadań, wśród których znajdują się takie perły nowelistyki jak: „Nasza szkapa”, „Niemczaki”, „Banasiowa” i „Dym”, uczące setki czytelników prawdy o życiu i miłości do prostego człowieka. Coraz to nowe pokolenia cieszy, zachwyca i wzrusza twórczości Konopnickiej. A skąd ta wielka moc jej rymowanego słowa, wierszy, piosenek – przede wszystkim „Roty”? Niewątpliwie z jej życia, z jej dzieciństwa.

Maria Stanisława Konopnicka była córką Józefa Wasiłowskiego i Scholastyki z Turskich. Jej rodzice zamieszkali w Suwałkach w 1841. Państwo Wasiłowscy mieszkali w zgrabnym, murowanym domku, naśladującym dworek wiejski, z czterema smukłymi kolumnami u wejścia. Ten domek przetrwał po dziś. Suwałki zachowały trwałą i wdzięczną pamięć o poetce, która w tym mieście ujrzała świat, choć wyjechała stąd jako dziecko i bardzo niewiele uwagi poświęcała później Suwałkom w swojej twórczości.

W 1849, kiedy Mania (tak łagodnie była nazywana w domu) miała siedem lat, rodzina Wasiłowskich przeniosła się do Kalisza i zamieszkała na Warszawskim Przedmieściu. Matka Marii Konopnickiej zmarła w 1854, kiedy dziewczynka miała 12 lat, w tym wieku gdy dziecko najbardziej potrzebuje matczynej opieki. Ten smutek ze swego dzieciństwa, żałobę wczesnego sieroctwa przeniosła Konopnicka przez życie i twórczość.

Portret Elizy Orzeszkowej (Fot. W. Kryński/Agencja FORUM)

Po przedwczesnej śmierci żony, Józef Wasiłowski sam zajął się wychowaniem osieroconej dziatwy. Nie miał jednak, przy całej ojcowskiej miłości dla potomstwa, talentów pedagogicznych. Nie rozumiał, że dzieciom ciąży ustawiczna cisza i smutek, w jakim pogrążony jest dom, że potrzeba im nie tylko książek, lecz uśmiechu, wesołości, rozrywki. 

Psalmy Dawida, myśli Pascala, które pan Wasiłowski tłumaczył w zaciszu swego gabinetu, książka o Naśladowaniu Chrystusa, ewangelie i przypowieści biblijne – oto jaka lektura była najczęstszym gościem w domu Wasiłowskich. Dzieła filozoficzne i religijne przeplatała poezja: Mickiewicz, Słowacki, Karpiński. 

Ojciec często opowiadał swej gromadce o bohaterskich zrywach wyzwoleńczych, jakimi Polacy usiłowali wywalczyć wolność ojczyzny. Te rozmowy, rady, pouczenia, dyktowane najszczerszymi intencjami, wywarły bez wątpienia wielki wpływ na, zwłaszcza na Manię i najstarszego z całej szóstki Jana Jarosława. Zarazem jednak owa głośna lektura poważnych, nużących książek, ustawiczne rozpamiętywanie przeszłości, rytuał codziennej przechadzki na cmentarz, na grób matki — wszystko to musiało dręczyć dziewczynkę.

Najsilniejszym przeżyciem jej dzieciństwa był powrót z zesłania na Sybirze stryja, Ignacego Wasiłowskiego, którego dotychczas znała tylko z opowiadań ojca, żywiąc zawsze dla niego głęboką cześć i szacunek. Najwięcej ciepła i serdeczności okazywał Mani bynajmniej nie ojciec, lecz gospodynie, piastunki, niańki. Od nich słyszała prostymi słowy opowiadane wieści ze wsi. Ich piosenki i bajki często kołysały ją do snu. I na pewno w niejednej baśni dla dzieci, których tyle wyszło spod pióra Konopnickiej, w niejednej ślicznej strofie jej wierszy można by odnaleźć echo jej własnego dzieciństwa.

Z pięciu sióstr Mania była najzdolniejsza i najbardziej ciekawa książek. Pan Józef długo wahał się i rozważał, jaką edukację dać podrastającej córce. Wreszcie postanowił zapewnić jej najlepsze w pojęciu wielu ówczesnych rodziców wykształcenie. Mania razem z siostrą Wandą wyjechała do Warszawy, gdzie umieszczono ją na pensji sióstr sakramentek na Nowym Mieście. Język francuski, polski, „dobre maniery,” taniec, śpiew… Wszystko to bardzo podobało się Mani Wasiłowskiej, która w otoczeniu rówieśnic była dziewczynką tak jak one pogodną, wesołą, skłonną do figlów i zbytków pensjonarskich i tak jak każdy podlotek łatwo przechodziła od wybuchów wesołości do, krótkotrwałych zresztą, napadów melancholii i smutku.

„Pamiętam Cię, droga Mario, wybornie, tak, jak gdybym jeszcze wczoraj siedziała obok Ciebie na długiej, czarnej ławie, za długim, czarnym stołem, naprzeciw czarnej, brzydkiej tablicy. Byłaś małą dziewczynką z płowymi włosami dokoła białej i świeżej twarzyczki. W zielonym mundurku było Ci bardzo do twarzy i wiele z nas zazdrościło Ci falistych kędziorów, w jakie układały się Twoje włosy” (17.11.1879) – tak później wspomina o Marii jej koleżanka szkolna z pensjonatu Eliza Pawłowska, znana już później daleko i szeroko pod nazwiskiem Elizy Orzeszkowej. A przyjaźń ich, scementowana wspólnymi zainteresowaniami literackimi, przetrwała całe życie Marii.

W operze, William Holyoake (Fot. blog.trud.ru)

10 września 1862 roku Mania staje na ślubnym kobiercu z Jarosławem Konopnickim, starszym od niej o 12 lat i wkrótce potem wyjeżdża wraz z mężem do jego siedziby, którą jest Bronów, majątek położony niedaleko Kalisza. Jarosław Konopnicki, jako najstarszy z braci, zarządzał całością dóbr rodzinnych, w skład których wchodziły wsie: Konopnica, Bronówek i Bronów. Majątek ów był pokaźny, ale zaniedbany.

Małżeństwo pod koniec 1863 roku i na początku 1864 roku spędzało czas z pierworodnym synem Tadeuszem za granicą, w Wiedniu i Dreźnie. W czasie dziesięciu lat małżeństwa Maria urodziła ośmioro dzieci, dwoje z nich zmarło zaraz po urodzeniu. Konopnicka nie mogła – jak napisze później w jednym ze swych autobiograficznych wierszy – znieść ograniczeń, jakie narzucał jej mąż. Nie chciała być na jego utrzymaniu i nie odpowiadała jej rola kury domowej. Jarosławowi nie podobały się literackie zainteresowania żony, która zadebiutowała i zaczęła pisać, właśnie w czasie ich małżeństwa. W 1872 sprzedano majątek w Bronowie i rodzina Konopnickich przeniosła się do dzierżawionego Gusina. Tu powstał poemat „W górach”, który przychylnie zrecenzował Henryk Sienkiewicz, dzięki czemu poetka uwierzyła w swój talent i postanowiła sama zadbać o dzieci i siebie.

Wybucha powstanie styczniowe. Po kilku miesiącach pan Jarosław, uczestnik powstania, ledwie zdołał wyrwać się z więzienia, gdzie osadzili go żandarmi jako jeńca, schwytanego w jednej z pierwszych potyczek. Konopniccy uchodzą wówczas z kraju do Niemiec. Maria, która towarzysząc mężowi w tej przymusowej wędrówce, oczekuje pierwszego dziecka, przeżywa bolesny cios. Na polu bitwy ginie jedyny, ukochany przez nią gorąco brat. Jan Wasiłowski, student politechniki w Liege. Poległ 19 lutego 1863 w powstaniu styczniowym pod Krzywosądzą, w pierwszej bitwie oddziału, w którym służył.

Po dwóch latach ogłoszono amnestię. Konopniccy mogli wrócić do Bronowa. Tu rozpoczęło się życie całkiem odmienne niż to, do którego przywykła Mania w domu ojcowskim. Było gwarno, wesoło, często nawet hałaśliwie. Atmosfera beztroskich zabaw, hucznych rozrywek przez krótki czas wciąga i odurza młodą kobietę. Jej dotychczasowe lata płynęły w atmosferze ciszy, smutku, ustawicznej powagi. Trudno więc dziwić się, że ten nowy, inny tryb codzienności jest jej miły. 

„Sfera życia była huczna, szlachecka w znaczeniu niedbania o jutro, a tłem życia były zjazdy, polowania, jarmarki” – ten ostry sąd wyda poetka po kilkunastu latach. Pan Jarosław spędzał czas przeważnie w rozjazdach, do których okazje nastręczał mu nadzór nad wieloma majątkami ziemskimi.

W 1876 roku poetka rozstała się z mężem i podjęła decyzję o opuszczeniu Gusina, w 1877 roku przeniosła się z dziećmi do Warszawy, gdzie mieszkała do 1890. Wyjazd utrwaliła w wierszu Przed odlotem. Mimo rozstania Konopnicka nie zerwała kontaktów z Jarosławem – wysłała mu pieniądze na podróż do Krakowa na jubileusz swej twórczości. Mąż później zbankrutował, zmarł prawdopodobnie w 1902 r.

Kościół św. Anny w Warszawie (Fot. pl.wikipedia.org)

Poetka zaczęła pracę w stolicy jako korepetytorka. W 1878 roku nagle zmarł jej ojciec. W tym też roku zaczęła uczestniczyć w konspiracyjnych i jawnych akcjach społecznych. Po kilku latach upartego borykania się z losem Konopnicka jest już znaną autorką. Początki sławy nie usuwają co prawda z życia poetki kłopotów materialnych. Dają jej jednak wiele radości i zadowolenia.

W roku 1876 z ogłoszonego w prasie życiorysu Elizy Orzeszkowej, niegdyś Pawłowskiej, Maria poznała dalsze koleje losu koleżanki z pensji sióstr sakramentek, obecnie znanej literatki, która startem pisarskim znacznie wyprzedziła Marię. Dopiero zaś w roku 1882, kiedy „Kłosy” zamieściły biografię Konopnickiej, Orzeszkowa z kolei dowiedziała się, że autorką pięknych poezji jest dawna Mania Wasiłowska.

Dawna przyjaźń odżyła na nowo, łącząc obie pisarki aż po kres ich dni. Orzeszkowa pozyskuje Konopnicką dla swoich poczynań kulturalnych. W serii wydawnictw, ogłaszanych przez jej wileńską księgarnię, figurują fragmenty dramatyczne Konopnickiej. W roku 1890, rzucając inicjatywę wydania książki „Z jednego strumienia” (znalazły się w niej utwory wybitnych pisarzy polskich, ostro piętnujące antysemityzm), prosi Marię: „Ujmij w natchnione dłonie cudną swoją lirę i uderz w struny wszechludzkiej miłości, harmonii i naszej osobnikowej, tej świętej, tej upragnionej, tej lepszej przyszłości, którą szaleńcy lub samoluby tak strasznie na szwank narażają. Mamy ż w milczeniu pozwalać na to, aby nasze prace, męki, całopalenia, które z istnień naszych składamy, oni, przekupnie albo wściekłe osły, w marny proch ścierali? Czy prozą, czy wierszem napiszesz, jedną lub dziesięć kartek, słowo Twoje wiele zaważy, u wielu wiarę znajdzie, wiele dobrych uczuć wzbudzi, złych uśpi…”.

Los Konopnickiej na warszawskim bruku był ciężki nawet wtedy, gdy już na dobre ustaliła się jej sława poetycka. Wydawcy płacili opieszale i skąpo. Rosło uznanie społeczeństwa dla poetki, ale równolegle z nim nie wzrastały bynajmniej jej dochody. Powiększały się natomiast wydatki na dzieci, otaczane przez poetkę najczulszą opieką, nawet po wyjściu ich z „lat pisklęcych”, z tej przyczyny Maria podjęła pracę redakcyjną. Tej pracy Konopnicka oddawała się z wielką energią i zapałem, ale stopniowo zaczęła nudzić i męczyć pisarkę, tym bardziej że do normalnych kłopotów redaktorskich dołączyły się spory z krytyką i z wydawcą. „Świt”, jedno z najciekawszych i najpoważniejszych czasopism, jakie ukazywały się u schyłku minionego stulecia, pozostawał pod kierownictwem Konopnickiej do 1 kwietnia 1886 roku. Potem przez pewien czas poetka zamieszczała jeszcze w tym piśmie swoje utwory, trwało to jednak już niedługo. 

„Przeszłam tu różne kłopoty – pisze w liście z dnia 1 maja 1886 roku do Teofila Lenartowicza – nieodłączne od wszelkiej zmiany gruntu pod nogami. A zmieniłam go zupełnie. Od zajęć dziennikarskich – aż do mieszkania. Pracuję trochę, trochę odpoczywam po tym dziennikarskim tartaku. Przez kwiecień pisałam jeszcze felietony, teraz i to rzucić musiałam, napotykając pewne opozycje przy każdym niezależnym zdaniu. Żydów – wolno tylko chwalić, szlachtę tylko uwielbiać. – A więc bądźcie zdrowi, powiedziałam im i odzyskałam jedyne dobro tych, których dola jest ciężka – swobodę”. 

Znamienna jest wypowiedź Żeromskiego, który napisał w „Dziennikach”: „Nasze pokolenie ma swego wieszcza w osobie Konopnickiej”. Powszednie życie w Warszawie wciąż dostarczało Konopnickiej niemało materiału, do ukazywania dramatu polskiej egzystencji zagrożonej przez zaborców. Swoim patriotycznym protestem przeciwko „dżumie” rozkładu społecznego i hańbie niewoli nawiązywała do tradycji romantyków, co widać w jej poezji i prozie z tego okresu, m.in. utworach o Mickiewiczu, za które otrzymała nagrodę Fundacji Franciszka Kochmana.

Portret Marii Konopnickiej, Magdalena Niewiadomska (Fot. www.artmajeur.com)

Nawet gdy wyjeżdżała za granicę, to z ojczyzną jednak nigdy nie zrywała kontaktów zawodowych, osobistych, ani społecznych. Zawsze czuła się mieszkanką „Królestwa”. Śledziła życie literackie i wydarzenia na ziemiach polskich, publikowała szeroko w prasie, wydawała książki – mimo iż cenzura nie szczędziła interwencji. Ale i tak udawało jej się mylić czujność gorliwych urzędników trzech zaborców. Niezależnie, w której stronie Europy przebywała – protestowała piórem przeciw uciskowi narodu w niewoli – przemycają na różnorodne łamy swoje patriotyczne utwory, pod różnymi kryptonimami.

Konopnicka uczestniczyła też w wielu innych akcjach podejmowanych przez rozmaite środowiska w kraju i na emigracji. Brała udział w uroczystościach narodowych, m.in. poświęconych Mickiewiczowi, rocznicy śmierci Kochanowskiego, stuleciu Konstytucji 3 Maja, Roku Słowackiego, Roku Grunwaldzkim. Uczestniczyła też w różnych wydarzeniach społeczno-politycznych, jak obrona praw ludności polskiej w Wielkopolsce i na Śląsku, pomoc dla biednych i głodnych robotników oraz ich dzieci, opieka nad sierotami, jubileusze pracy literackiej pisarzy, otwarcie w 1907 roku Domu Ludowego w Ciechanowie, Pierwszy Walny Zjazd Związku Kobiet Polskich w Warszawie (1907).

Aktywna też była w życiu zagranicznych środowisk polonijnych (Polskie Stowarzyszenie „Ognisko” w Wiedniu, Związek Polek w Ameryce, Ognisko Polskie w Pradze, Kongres Narodowy Polski w Waszyngtonie). W 1908 roku drukowała we wszystkich zaborach i poza krajem swoją „Deklarację” wzywającą do „wojny narodowej przeciw pruskiemu bezprawiu”. „Deklaracja” wiązała się z falą prześladowań Polaków w zaborze pruskim, zwłaszcza z ustawą wywłaszczającą Polaków z ziemi. W sprawie tej zwracała się wprost do samego kanclerza Rzeszy Bulowa w Berlinie.

Później, kiedy dzieci były już dorosłe, poetka próbowała uciec od matczynej i rodzinnej służby. Jej stosunki z dziećmi stały się bardziej skomplikowane. Funkcjonowały na zasadzie nieustannego przyciągania i odpychania, ale bogata z nimi korespondencja, odwiedzanie się, troska – wskazują, że stosunki zawsze były serdeczne.

Warto wyjaśnić, że dworek w Żarnowcu (dziś muzeum biograficzne) był spontanicznym darem i hołdem dla Marii Konopnickiej od społeczeństwa w 25-lecie jej pracy literackiej. Komitet Jubileuszowy zainicjował też zbiorowe wydanie dzieł poetki i zorganizował niezwykle podniosłe uroczystości ogólnonarodowe w Galicji: w Krakowie (18-19 października 1902) i we Lwowie (25-26 października 1902). W niewoli pruskiej i rosyjskiej, w tym w Warszawie, były one przez zaborców zakazane. 

W tych dniach odbywają się uroczystości jubileuszowe ku czci poetki najpierw w Krakowie, potem we Lwowie. Akademie i bankiety, adresy z wyrazami hołdu i dziesiątki listów, pełnych serdeczności, pisanych na wykwintnym papierze i na kartkach wyrwanych z zeszytu, słowem kunsztownym lub też prostym, nieuczonym. Lecz bez wątpienia najmilsze i najbliższe jej sercu były zetknięcia z tymi, którzy reprezentowali lud: z polskimi mieszkańcami Bytomia, z przedstawicielami nauczycielstwa poznańskiego, z robotnikami i osiwiałymi weteranami powstania styczniowego, wreszcie z mizerną kobieciną otuloną w chustkę, która weszła do wytwornej sali lwowskiego gmachu teatru, witana grzmotem oklasków. Była to Piasecka, jedna z matek dzieci, skatowanych przez nauczycieli-hakatystów we Wrześni – dzieci, w obronie których Konopnicka występowała przed cywilizowaną Europą.

„Zdarzało mi się nieraz, żem się z ludźmi zrozumieć nie mogła, ale z ludem i z duszą ludu rozumiałam się zawsze. Ale nie tylko z ludem, ale i z ziemią, na której lud siedzi. Mówiła ona do mnie jak matka, jak matka frasobliwa o dolę swych dzieci. W szerokiej cichości pól, w głuchych borowych szumach radziła, uradzała, co i jak począć, aby ta dola była dobrą, jasną. Piosenki moje to tylko echo tego, co do mnie mówiła o was, bracia moi. Ja się wsi nie uczyłam z książki. Ja się z nią urodziłam w duszy. Ja z nią żyję, o niej myślę, a każda grudka, ziemi, którą pługi wasze po ugorach kruszą, sypie się przez serce moje” – przemawiała do głębi wzruszona poetka.

Mogiła MArii Konopnickiej na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie (Fot. ochotanawolnyczas.blogspot.com)W Żarnowcu przychodzili do Konopnickiej chłopi miejscowi z różnymi troskami i kłopotami. Radziła im i pomagała, jak mogła. Zasiłki pieniężne, ubranie, książki dla dzieci, listy polecające, które ułatwiały drogę w świat — oto, czym obdarzała ludzi. Blisko dworku znajdowała się chata „kowala Antoniego Turka, który witał Konopnicką chlebem i solą w imieniu wsi na progu jej domu. Poetka nieraz odwiedzała chatę kowala. Pewnego razu zwróciła jej uwagę niewielka rzeźba kozikiem w drzewie wydłubana przez syna kowala, Władka. Zainteresowała się uzdolnionym chłopcem i wysłała go do zakopiańskiej szkoły przemysłu drzewnego z listem, dzięki któremu przyjęto chłopca od razu.

„Władek ukończył szczęśliwie szkołę rzeźbiarską. Potem zapisał się w Krakowie na Akademię Sztuk Pięknych. Ciężka choroba płuc nie pozwoliła mu jednak w pełni rozwinąć niewątpliwego talentu. Zmarł w 33 roku życia. „Władysław Turek był moim ojcem,” – napisze we wspomnieniach o żarnowieckich latach Konopnickiej wnuk starego kowala. Brat Władysława Turka, również skierowany przez poetkę do szkół, został nauczycielem. W rodzinach Grochów, Nowotyńskich, Wawszczaków do dziś wspominają Konopnicką, która młodych wysyłała na naukę, pisała dla nich listy z rekomendacjami, często wspomagała materialnie.

Zdrowie poetki pogarsza się z każdym rokiem. 4 września 1910 roku wysłana zostaje do córki Zofii pocztówka z krótką wiadomością: „Jutro żegnam się z Żarnowcem. Ostatni, zdaje się, etap”. W sanatorium lwowskim, na krótko przed śmiercią, cieszy się jeszcze Konopnicka zbiorowym listem, w którym chłopi żarnowieccy, dopytując o jej zdrowie, piszą: „Niech się tam poradzą co rychlej jakiego doktora i wracają do nas, leczyć ubogie ludzie i nieść im pociechę”.

Ostatnie dni. Ostatnie zainteresowania pracą literacką, zwłaszcza drukującym się tomem szkiców krytycznych: sprawa tytułu, formatu książki, korekty. Ostatnie listy do córki… Przeczucia, które trapiły poetkę opuszczającą Żarnowiec, okazały się słuszne. Nigdy już nie zobaczyła ulubionego domku i cienistych zakątków parku. Zmarła 8 października 1910 roku. Spoczęła na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Po dziś dzień z płyty mogilnej przemawiają słowa jej poezji:

…Proście wy Boga o takie mogiły,
Które łez nie chcą, ni skarg, ni żałości,
Lecz dają sercom moc czynu, zdrój siły
Na dzień przyszłości…

Światowy Festiwal Poezji Marii Konopnickiej w Przedborzu (Fot. Stowarzyszenie „Świetlica Polska”)

Obecnie prawdziwym pomnikiem poetki staje się festiwal jej żywego słowa, który odbywa się w Przedborzu (woj. łódzkie) i jest zorganizowany przez Stowarzyszenie im. Marii Konopnickiej, władze miejscowe oraz Miejski Dom Kultury. W tym roku odbyła się XXI edycja Festiwalu pod patronatem marszałka senatu Bogdana Borusewicza. Niestety zabrakło pana Jana Bieleckiego, który zmarł w przeddzień otwarcia Festiwalu.

Z całego świata przyjechali amatorzy śpiewu i recytacji poezji Marii Konopnickiej. Występy programowe i dowolne (pozwolono recytować w języku kraju zamieszkania – po ukraińsku, po rosyjsku) były bardzo ciekawe i w pełni profesjonalne. Gdy chór z Brześcia zaśpiewał „Haba nagila”, każdy poczuł się jak gdzieś w Jerozolimie. Ten wspaniały chór otrzymał I nagrodę w kategorii zespoły. Winnickie obwodowe Stowarzyszenie „Świetlica Polska” w kategorii poezji śpiewanej reprezentował zespół „Ganzja z Samary” oraz soliści. Dzieci, młodzież i dorośli recytowali poezję Marii Konopnickiej. Występy były wysoko ocenione przez jury. Przypadły nam: 

– I i III nagroda w kategorii recytacji dzieci 5-10 lat;
– I i II nagroda w kategorii recytacji dzieci do 16 lat;
– wyróżnienie w kategorii recytacji młodzieży;
– wyróżnienie w kategorii poezji śpiewanej solo;
– wyróżnienie w kategorii poezji śpiewanej w kategorii zespoły.

Wracając przez Lwów, dzieci ze Stowarzyszenia odwiedziły mogiłę naszej ulubionej poetki na Cmentarzu Łyczakowskim. Odczytano wiersze poetki i odśpiewano „Rotę”.

P.S. Z całego serca składamy podziękowania organizatorom Festiwalu oraz konsulatowi generalnemu RP w Winnicy za przekazane zaproszenie na festiwal i pomoc w załatwieniu wiz dla zespołu.

Walery Istoszyn, prezes Stowarzyszenia „Świetlica Polska”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X