Kiedy będzie Dzień Galicji?

Kiedy będzie Dzień Galicji?

– Nam, Galicjanom, potrzebne jest święto naszej ojczyzny – wołał założyciel i moderator działającego we Lwowie Galicyjskiego Klubu Dyskusyjnego „Mytusa” Wołodymyr Pawliw.

Taki dzień miałby służyć umocnieniu i stabilizacji galicyjskiego społeczeństwa i różnych społeczności na ziemiach galicyjskich, wzmocnić wśród mieszkańców uczucie solidarności i wzajemnego szacunku wobec siebie i swego dziedzictwa oraz się stać lekcją patrzenia w przyszłość.

 

Tym razem na posiedzeniu „Mytusy” prelegentem był inżynier Igor Sudysławycz-Strilciw, który przedstawia się jako marszałek lwowskiego zgromadzenia szlacheckiego i książę Zwenihorodzki. Próbując wytypować dzień Galicji, dokładnie opowiadał o świętach narodowych i regionalnych w różnych krajach świata. Mówił o poszukiwaniu wszystkich najważniejszych dat i wybitnych postaci w historii Galicji Wschodniej. Jednak, jak się okazało, jest to rzecz niełatwa, a momentami nawet bardzo skomplikowana.

 

O „galicyjskiej praojczyźnie” czyli dawnym państwie Białych Chorwatów do dzisiaj nie znaleziono żadnych materiałów archiwalnych. W biografii ruskiego księcia-króla Daniela Halickiego nie ma daty, która może połączyć wszystkich świadomych obywateli współczesnej Galicji.

– Nie możemy akcentować na jakiejkolwiek decyzji Habsburgów, by nie odrzucić miejscowych Polaków – zauważyli od razu dyskutanci. Nie nadają się także Wiosna Ludów czy późniejsze przemiany na ziemi galicyjskiej. I nie ma żadnej postaci, politycznej, religijnej czy bohatera ludowego, który połączy nas wszystkich – stwierdzili.

– Ten nowy dzień świąteczny ma być radosny i obchodzony o ciepłej porze roku – proponowała przedstawicielka lwowskiej wspólnoty żydowskiej. Wszyscy wyrazili swoją zgodę. Tylko według jakiego klucza ma być dokonany wybór tak ważnego dla Galicji dnia?

Ojciec „Mytusy” Wołodymyr Pawliw liczy na podpowiedź reszty rodaków z trzech obwodów zachodnioukraińskich. Niestety, po dwuletnich obradach klubu, zaczyna powoli spadać zainteresowanie lwowian wobec nowoczesnej galicyjskiej idei. Jednocześnie dyrekcja Muzeum Historii Religii zaczyna sceptycznie patrzeć na kilkuosobowe zebrania „Mytusy”. Dlatego też klub nie ma pewności czy nadal po zamknięciu muzeum będą udostępniane pod obrady pomieszczenia byłego dominikańskiego refektarza. Ale nawet najczarniejszy scenariusz nie oznacza, że Galicjanie nie będą się spotykali na kolejnych posiedzeniach, w innych miejscach. I nie tylko we Lwowie.

Konstanty Czawaga
Tekst ukazał się nr 8 (180) 30 kwietnia – 16 maja 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X