Kasztanka

Kasztanka

Piłsudski na Kasztance z Lublina (Fot. dziennikpolski24.pl)11 listopada roku 2008 na Placu Nieznanego Żołnierza w Gorzowie Wielkopolskim odsłonięto pomnik Józefa Piłsudskiego na Kasztance. Z pomnikiem tym również związana jest afera, mająca wszakże inny charakter niż ta z Katowic. Komitet budowy pomnika w Gorzowie chciał, jak się to mówi, „zwyczajnego” Piłsudskiego na Kasztance. Pomnik statyczny, spokojny, przedstawiający Piłsudskiego podobnie, jak zrobił to na swoim obrazie Wojciech Kossak. Miałby to więc być Piłsudski, powiedzmy, przyjmujący defiladę.

Artysta miał inną wizję pomnika od której nie chciał odejść i którą wręcz wymusił na członkach komitetu. Artysta chciał przedstawić Piłsudskiego dynamicznie, w ruchu. Piłsudski trzyma w dłoni szablę, co by sugerowało, że właśnie pędzi galopem prowadząc szarżę. (Takiej szarży nigdy nie było.) Tylko, że artyście nie za bardzo wyszedł ten koński galop i koń robi wrażenie idącego kłusem, nie galopem, a to jest duża różnica, bo kłusem nie szarżuje żadna kawaleria. Kłusem, to się co najwyżej dochodzi do pozycji wyjściowych do szarży.

Pomijając już takie subtelności, pomnik zaplanowano jako dynamiczny, więc koń ustawiony jest tylko na dwóch, nogach przekątnie na skos, podczas, gdy pozostałe dwie nogi, uniesione są w powietrzu. To jest pozycja prawdziwa, występująca najczęściej właśnie u konia kłusującego. Tyle, że w rzeczywistości taka pozycja trwa u konia tylko ułamek sekundy, poczym dwie następne nogi spadają na ziemię, a dwie poprzednie idą do góry. Koń nie stoi na dwóch nogach nieruchomo przez dziesiątki lat, tak, jak to się dzieje z pomnikiem. Koń nie waży, tak jak pomnik, półtorej tony. To, co wolno koniowi, nie wolno pomnikowi. Ktoś wpadł na pomysł, że pomnik, ustawiony na dwóch końskich nogach, po przekątnej, może runąć. Dla zachowania bezpieczeństwa podsadzono pod wzniesioną tylną nogę konia jakieś płytki, co ma zapewnić pomnikowi równowagę, ale wygląda… Jezu!

Najlepszy pomnik Piłsudskiego na Kasztance ma Lublin. Pomnik stoi w Lublinie na Placu Litewskim. Poprzednio w tym miejscu stał Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej, gdzie widziało się rosyjskiego żołnierza, trzymającego sztandar. Pomnik, po cichu, nazywano wtedy „Dawaj czasy!”, bo rosyjski żołnierz jakoby uporczywie wpatrywał się w zegar, umieszczony na stojącym naprzeciw pomnika budynku Poczty Głównej. Nieco może egzotyczna obecnie dla młodych Polaków nazwa, brała swój początek z wojennego zwyczaju rosyjskich żołnierzy, słynących z tego, że namiętnie kolekcjonowali zegarki, nie za bardzo słuchając protestów właścicieli.

Pomnik Piłsudskiego na Kasztance odsłonięto 10 listopada 2001 roku, ale zanim do tego doszło, trzeba było stoczyć prawdziwą wojnę z silną grupą mieszkańców Lublina, nie życzących sobie w tym miejscu Pana Marszałka. Raz po raz przeciwnicy Marszałka, a może miłośnicy czasu minionego, ponawiają próby pozbycia się drażniącego ich pomnika, ale za każdym razem takie próby są likwidowane. Ta lokalna przepychanka o pomnik jest przykładem pewnego ogólnego zjawiska, jakie od stuleci gnębi naród polski, który wciąż od nowa nie może sobie do końca odpowiedzieć na pytanie, czy chce suwerenności i samodzielności, czy może woli roztopić się w społeczności sąsiadów, na ich głowy zwalając trudne obowiązki administrowania państwem.

Kasztanka była niewysokim, bardzo zgrabnym koniem, podobnym do koni rasy arabskiej. Jasnokasztanowata z łysiną i wszystkimi czterema białymi nadpęciami. Była koniem trudnym, bo nerwowym i strachliwym i być może dlatego w warunkach frontowych, a szczególnie podczas ostrzału artyleryjskiego, przerażona, kleiła się dosłownie do swego jeźdźca, w jego obecności szukając ratunku przed zagrożeniem. Z czasem, doprowadziło to do zachowania Kasztanki bardziej przypominającego zachowanie wiernego psa, niźli konia. Rozczulało to Piłsudskiego i powodowało, że polubił Kasztankę bez mała, jak członka własnej rodziny.

Podczas wojny z bolszewikami Kasztanka nie towarzyszyła Piłsudskiemu na froncie. W roku 1922 Kasztankę oddano pod opiekę 7. Pułku Ułanów Lubelskich z Mińska Mazowieckiego. Stamtąd właśnie przywożono ją do Warszawy, gdy była potrzebna jako wierzchowiec Marszałka podczas świąt państwowych, rewii czy defilad. To były te momenty, podczas których Kasztanka występowała oficjalnie. Nieoficjalnie natomiast, wojsko przywoziło Kasztankę do Sulejówka, by mógł się nią nacieszyć Pan Marszałek, a także obie dziewczynki, które Kasztankę uwielbiały. Obowiązkowo, Kasztanka zawsze musiała być w Sulejówku w czasie imienin Józefa Piłsudskiego.

Po upadku komuny, pomnik przyjechał z Chorwacji do Polski, do Katowic, gdzie go ustawiono na centralnym Placu Bolesława Chrobrego, przed gmachem Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Pomnikowy Marszałek dosiadał OGIERA!!! Cholerny Chorwat posadził Piłsudskiego na ogierze, choć jeszcze przed wojną mówiono mu wyraźnie, że ma to być klacz. Kasztanka!

Szymon Kazimierski
Tekst ukazał się w nr 13 (113) 16-28 lipca 2010

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X