Jesienne odwiedziny „Białego Słonia”

Jesienne odwiedziny „Białego Słonia”

Zrekonstruowana rok temu więźba dachowa oraz położony dach miedziany na budynku d. obserwatorium astronomicznego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego na szczycie Pop Iwan w Czarnohorze wytrzymały trudne tegoroczne warunki atmosferyczne.

Jest szansa na kontynuację prac zabezpieczeniowych i konserwacyjnych tego obiektu – stwierdzili eksperci nadzorujący polsko-ukraiński projekt, realizowany przez Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Przykarpacki w Iwano-Frankiwsku.

Po zakończeniu obrad VI polsko-ukraińskiego spotkania w Jaremczu, prof. Stanisław Kaczmarczyk z Politechniki Krakowskiej, Janusz Smaza z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz dr Jerzy Kwieciński, ekspert Business Centre Club, były wiceminister rozwoju regionalnego RP i wiceprezes Europejskiego Centrum Przedsiębiorczości (EuCP) wraz Wołodymyrem Idakiem, architektem z Iwano-Frankiwska, po raz kolejny dokonali pieszego wejścia na Popa Iwana. Ekspertom towarzyszył też dziennikarz Kuriera.

Fot. Konstanty CzawagaPoranek w dolinie Prutu zapowiadał słoneczny dzień. W górnym biegu Czarnego Czeremoszu jesień dopiero zaczyna złocić niektóre drzewa. Po odprawie na posterunku granicznym w Szybennem i dotarciu do osady Pohorylec dowiedzieliśmy się, że z powodu rozmytej przez deszcz drogi żaden jeep ani ciężarówka nie dadzą rady wjechać nawet na połoninę Wesnarkę. Roman Hawryluk i Wasyl Akciuk, młodzi ratownicy z Werchowyny (Żabiego), którzy towarzyszyli nam w podróży ostrzegali, że pogoda wyżej może być niepewna i dalszą podróż zalecali osobom wyposażonym w okrycia przeciwdeszczowe. Szalenie trudna rozmyta droga z Werchowyny do Szybenego zabrała nam sporo czasu w ciągu krótkiego jesiennego dnia. Po obliczeniach wyszło nam, że na samą drogę potrzebujemy sześć godzin – trzy godziny na szczyt Pop Iwana i tyle samo na zejście.

Wchodzimy na górę prawie bez zatrzymywania się na postojach. Zaczyna padać drobny deszcz, a może wchodzimy już w chmury? Jest ślisko, pod nogami ostre kamienie i strumienie spływającej z gór wody. Połoninę Wesnarkę mijamy we mgle. Wyżej wszystko już było ośnieżone. W niektórych miejscach wpadamy w śnieg po kolano. Widoczność nie przekracza pięciu metrów. Jest mróz i wiatr. Wreszcie wkraczamy w wielki cień: rzuca go gmach dawnego obserwatorium astronomicznego nazywany potocznie „Białym słoniem”.

Wołodymyr Idak (Fot. Konstanty Czawaga)Pomieszczenie, w którym w roku ubiegłym kwaterowała ekipa budowlana, jest ponownie całkowicie zdewastowane przez „dzikich” turystów. Obaj ratownicy Roman i Wasyl opowiadają, że niedługo przed naszą wyprawą wywieźli stąd prawie 30 worków ze śmieciem. Mówią też, że przydałby się w okolicy posterunek ratownictwa górskiego. Nawet przy tak fatalnej pogodzie spotykaliśmy na czarnohorskich ścieżkach sporo turystów.

Rok temu, dzięki dotacji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP oraz środkom partnerów ukraińskich, udało się zrekonstruować więźbę dachową oraz położyć dach miedziany. W ramach prac zamurowano większość otworów okiennych i drzwiowych. Potrzebne będzie wzmocnienie kamienia, z którego wybudowano obserwatorium. Obok zabudowań można zobaczyć „wyjęte” ze ścian mniejsze i większe fragmenty ciosanego kamienia. Ubytki powstają przez silny mróz. Kolejny etap to dostarczanie i zamontowanie nad rotundą prowizorycznego dachu. Czy jeszcze w tym roku pozwoli na to pogoda?

Konstanty Czawaga
Tekst ukazał się w nr 18 (190) 30 września – 14 października 2013

 

Obejrzyj galerię:
VI polsko-ukraińskie spotkania w Jaremczu

 

Czytaj też:

VI polsko-ukraińskie spotkania w Jaremczu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X