Jak Zabłocki na mydle…

Jak Zabłocki na mydle…

Wielka kadź z fabryki mydła Zabłockich, obecnie służy jako cmentarny pojemnik na wodę (Fot. rybno.waw.pl)Zabłocki i jego działalność

Teraz, kiedy Państwo już wiecie, w jakich czasach przyszło żyć panu Zabłockiemu, wróćmy się do opisywania jego osobistych zmagań z rzeczywistością, w jaką wmanewrowało go przegrane powstanie. Nie zachowały się dokumenty, mogące świadczyć o stanie finansowym majątku Zabłockich, ale działalność pana Zabłockiego wskazuje, że musiał wpaść w nie lada tarapaty.

Lekceważący stosunek do pana Zabłockiego, przypisujący mu namiętną chętkę do szybkiego i łatwego wzbogacenia się, brał się albo z niezrozumienia jego sytuacji finansowej, albo z niechęci do człowieka aktywnego, niechcącego się pogodzić z losem, gotowego raczej stosować środki uważane za nielicujące z godnością szlachcica, niż poddawszy się cudzoziemskiej przemocy, popłakiwać na kolanach przed obrazem, jak czyniła wtedy chyba większość Polaków. Nieprawda, że czego tylko tknął się pan Zabłocki, było działalnością głupio pomyślaną i jeszcze bardziej głupio wykonaną. Wiele jego przedsięwzięć pomyślnie rozwijało działalność i pozwalało na dalsze inwestycje na terenie Rybna. Początkiem uprzemysłowienia majątku stała się destylarnia wódek, likierów i araku. Wkrótce potem uruchomiono wytwórnię octu. Pan Zabłocki zadbał o to, by we wsi powstała szkoła początkowa, a nawet sąd gminny. W roku 1840 wybudowana została nowa plebania. Jestem przekonany o tym, że w owym czasie niewielu było w Polsce dziedziców w podobny sposób starających się o rozwój swojego otoczenia.

Grób rodzinny Zabłockich na cmentarzu w Rybnie (Fot. rybno.waw.pl)
Skąd, więc wzięły się kpinki z pana Zabłockiego? – Wzięły się oczywiście z powodu tego nieszczęsnego mydła, a jak do tego doszło, za chwilę wyjaśnię. Pan Zabłocki wpadł na pomysł, by postawić w Rybnie fabrykę mydła. Miał widocznie do tego odpowiednie surowce i kogoś, kto umiał mydło wytwarzać. Sprawą najważniejszą w tym interesie, było znaleźć odbiorcę wyprodukowanego towaru. Na terenie Polski, jak wiadomo, mydło nawet dzisiaj nie sprzedaje się zbyt rewelacyjnie. Podejrzewam, że pan Zabłocki chciał eksportować swoje mydło do Belgii (belgijska żona), lub może Holandii, gdzie ceny były zapewne dużo lepsze niż w Polsce. Transport był właściwie tylko jeden. Z Rybna do Wisły (wcale nie tak daleko), Wisłą do Gdańska, a stamtąd już statkiem po morzu. Ba! Niby proste, ale ujście Wisły zagarnęli Prusacy i kazali sobie płacić bandyckie cło. Należało użyć podstępu.

Nieszczelne skrzynie – wypłukane mydło

Pan Zabłocki zamówił u stolarza kilka wielkich, drewnianych skrzyń tak skonstruowanych, by nie przepuszczały wody. Skrzynie można było za pośrednictwem specjalnego, niewidocznego z powierzchni wody systemu lin, podwiązać pod dnem wiślanej barki. Skrzynie, wypełnione kostkami mydła, początkowo odbywały podróż na barkach, ale przed podejściem do pruskiej komory celnej w Fordonie, skrzynie zostały opuszczone w dół i podwiązane do barek pod wodą. Tak spreparowane barki stawiły się do pruskiej kontroli celnej. Celnicy niczego nie odkryli i najgorsza kontrola na granicy celnej została przebyta pomyślnie.

Pozostał jeszcze do przebycia punkt celny w Tczewie, więc skrzynie pozostawiono ukryte pod wodą. Z Fordonu do Gdańska jest dobrze ponad sto kilometrów, a więc jakieś trzy dni drogi. W trakcie podróży stało się to, o czym każdy z Państwa wie już bardzo dobrze. Skrzynie okazały się nieszczelne! Stolarz spartolił robotę i po przybyciu barek do Gdańska, wydobyciu i otworzeniu skrzyń, pan Zabłocki zobaczył, że jego mydła już nie ma.

Nikt nie ma prawa oczekiwać od Polaków lojalności w stosunku do pruskich przepisów celnych. Pan Zabłocki stracił na tym interesie, ale nie była to, jakby chcieli ludzie lojalni i głupi, kara Boska, a zwyczajne partactwo stolarza, zaś radość z porażki bliźniego, jako że jest nieodrodną cechą niejednego naszego rodaka, zrobiła ze zwykłej sprawy aferę na skalę przysłowia. Przysłowia są podobno mądrością narodów. Jaką mądrość przekazuje to przysłowie? – Chyba tylko taką, że należy płacić Prusakom cło, bo inaczej Pan Bóg cię skarze. Zaiste! Wielka to mądrość.

Na cmentarzu w Rybnie zachował się grobowiec rodzinny Zabłockich, gdzie został pochowany Cyprian oraz jego żona Matylda. Na tym samym cmentarzu, przy studni, można oglądać ogromną żelazną kadź. To właśnie w niej warzono mydło, które później rozpuściło się w Wiśle i to ona stanowi wszystko, co pozostało z rybnieńskiej fabryki mydła. Po Zabłockich pozostał też wielki, piętrowy dwór i piękny park dworski ze stawem i alejami starych drzew.

Szymon Kazimierski
Tekst ukazał się w nr 15 (67), 18 sierpnia 2008 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X