Gdy nie ma kawy, nie ma zabawy

Gdy nie ma kawy, nie ma zabawy

Kawiarnia "Lwowska kopalnia kawy" (Fot. lviv.travel)Do Lwowa kawa przyszła, więc jednocześnie ze wschodu i z zachodu. Początkowo była droga i dostępna tylko dla najbogatszych. Jako że parzenie kawy wymagało sporych umiejętności, zatrudniano często specjalnie w tym celu Turków, a kogo nie było stać na Turka – przynajmniej dodatkową służącą, zwaną kawiarką. Kawa szybko znalazła uznanie i w uboższych warstwach społeczeństwa. W mniej zamożnych domach „dla oszczędności robiono kawę z pszenicy palonej, grochu, ziarnek szepszyny, cykoryi, żołędzi, albo mieszano je z prawdziwą. A że cukier był również drogi, trzymano w zębach kawałki cukru lodowego i przesączano przezeń kawę” – pisze Łukasz Gołębiowski. Cukier także był artykułem ekskluzywnym, w wielu domach trzymano go w osobnej, zamykanej na klucz skrzynce.

Jurij Winniczuk w książce „Knajpy Lwowa” podaje nawet niewiarygodny zwyczaj, jakoby damy chodziły z kawą nawet do kościoła, aby popić nią Komunię św.

Kawiarnie zjawiły się we Lwowie wraz z władzą austriacką w II połowie XVIII w. Kawę sprzedawano w kioskach na Wałach. Jednak kawiarnie z prawdziwego zdarzenia, w dzisiejszym rozumieniu tego słowa, zaczęły powstawać we Lwowie dopiero w XIX w. Ignacy Komorowski w „Albumie lwowskim’ twierdził, że w 1829 r. we Lwowie „kawiarnia była tylko jedna lepszego gatunku na Wałach”. Była to istniejąca do dnia dzisiejszego kawiarnia „Wiedeńska”.

Z roku na rok kawiarni pojawiało się coraz więcej, aż w końcu na przełomie XIX i XX w. to w nich toczyło się życie Lwowa. Władza radziecka w dużym stopniu zniszczyła kulturę picia kawy na zajętych po wojnie terenach, sprowadzając „kawę po turecku” do fusów zalewanych wrzątkiem w szklance, a z niedostępnej używki robiąc jeden z najpowszechniejszych rodzajów łapówek.

Na szczęście nie udało się zupełnie wykorzenić zwyczaju picia kawy i w ciągu kilku lat po rozpadzie ZSRR Lwów znów zapełnił się kawiarniami, w których można zakosztować kawy na każdy smak i każdą kieszeń. Pamięć o Kulczyckim zobowiązuje.

Duc de Saint-Simone określił kawę: „błoto, dobre co najwyżej dla mętów społecznych”.

Niektórzy podejrzewali, że – lubiana przez muzułmanów – musi być wymysłem samego szatana. Obiekcje te rozwiał sam papież Klemens VIII, który powiedział „Kawa powinna zostać ochrzczona, co uczyni ją napojem prawdziwie chrześcijańskim”.

Aleksander Brückner w „Encyklopedii staropolskiej” pisał, że kawa powinna mieć „czarność węgla, przejrzystość bursztynu, zapach mokki i gęstość miodowego płynu”. Podawano ją z gęstą, tłustą śmietanką. Łukasz Gołębiowski uzupełniał te wiadomości swoimi spostrzeżeniami: „śmietankę zaprawiają dla gęstości żółtkiem, migdałami, kładą na wierzchu opłatek, żeby okazalszy był kożuszek”. Kawę bez tego dodatku traktowano jako postną i pito raczej w celu umartwiania ciała.

Katarzyna Łoza
Tekst ukazał się w nr 16 (92) 31 sierpnia – 14 września 2009

 

Czytaj też:

Kawa. Pić czy nie pić?

 

Kopalnia kawy pod Pałacem Lubomirskich

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X