Gdy nie ma kawy, nie ma zabawy

Gdy nie ma kawy, nie ma zabawy

Fot. deviantart.comPostać Kulczyckiego była na tyle ciekawa i inspirująca, że przyznawało się do niej równocześnie kilka narodów. Często można się spotkać z informacją, że był kozakiem zaporoskim, choć polscy badacze utrzymują, że pochodził ze spolonizowanej rodziny ruskiej szlachty. W zachodnich źródłach można natknąć się na tezę, że Kulczycki był Serbem. Tak czy inaczej, stał się on patronem wiedeńskich kawiarzy, i nie jest w stanie tego zmienić nawet wygrzebany ostatnio przez badaczy historii fakt, że kawiarnia Kulczyckiego wcale nie była pierwszą w Wiedniu, jak się zwykło uważać.

Wedle najnowszych danych pierwszą kawiarnię w Wiedniu otworzył Owanes Astouatzatur, znany także jako Johannes Diodato, kupiec ormiański urodzony w Stambule. Ten nie musiał specjalnie uczyć się parzenia kawy, gdyż Armenia, znajdująca się od kilku stuleci pod władzą turecką musiała ten sekret doskonale znać. Dziś także możemy się napić kawy parzonej „na sposób ormiański”, który jest właściwie sposobem tureckim i niewiele się różni od kawy, którą Turcy przyrządzali sobie pod Wiedniem. Tłuczone w moździerzu ziarna zalewali oni wodą w niewielkim naczyniu z długa rączką ( u nas nosi ono popularną nazwę „turka”) i stawiali w żarze ogniska, czekając, aż napój naciągnie, ale nie doprowadzając go do wrzenia.  Prawie identyczny sposób wykorzystuje się do parzenia kawy m. in. w kawiarni „Ormianka” przy ul. Ormiańskiej i kilku innych kawiarniach we Lwowie.

Czy mamy, więc zupełnie zapomnieć o Kulczyckim? Badacze przypisywali mu jeszcze jedno odkrycie: to on pierwszy miał dodawać do kawy cukru i mleka. Musimy się zgodzić, że było to przełomowe odkrycie. Zwłaszcza, jeśli poczytamy opinie współczesnych Kulczyckiemu o kawie.  Jan Andrzej Morsztyn pisał ok. 1670 r.: „W Malcie (śmy), pomnię, kosztowali kafy, /Trunku […] I co jest Turków, ale tak szkaradny / Napój, jak brzydka trucizna i jady, / Co żadnej śliny nie puszcza przez zęby, /Niech chrześcijańskiej nie plugawią gęby”. Duc de Saint-Simone określił kawę jeszcze dosadniej: „błoto, dobre co najwyżej dla mętów społecznych”. Niektórzy podejrzewali, że – lubiana przez muzułmanów – musi być wymysłem samego szatana. Obiekcje te rozwiał sam papież Klemens VIII, który powiedział „Kawa powinna zostać ochrzczona, co uczyni ją napojem prawdziwie chrześcijańskim” – i tak za jego przyzwoleniem kawa wkroczyła i na chrześcijańskie stoły.

Jak wygląda kawa po turecku już wiemy. A kawa po polsku? Aleksander Brückner w „Encyklopedii staropolskiej” pisał, że kawa powinna mieć „czarność węgla, przejrzystość bursztynu, zapach mokki i gęstość miodowego płynu”. Podawano ją z gęstą, tłustą śmietanką. Łukasz Gołębiowski uzupełniał te wiadomości swoimi spostrzeżeniami: „śmietankę zaprawiają dla gęstości żółtkiem, migdałami, kładą na wierzchu opłatek, żeby okazalszy był kożuszek”. Kawę bez tego dodatku traktowano jako postną i pito raczej w celu umartwiania ciała.

Uważa się, że pierwsza kawiarnia w Polsce powstała w 1724 r. w Warszawie. Niestety zbankrutowała, bo warszawiacy nie mogli się przekonać do publicznego picia kawy. Nie znaczy to, że sam napój był w Polsce nieznany – w wielu domach szlacheckich kawa zagościła już za czasów Sobieskiego, który sam był jej gorącym zwolennikiem. Po zajęciu przez Turków Podola w 1672 r. w Kamieńcu miały się pojawić pierwsze kawiarnie, nie wiadomo jednak, czy były dostępne także dla miejscowej ludności, bo Turcy niechętnie dzielili się napojem. Zniknęły one jednak szybko wraz z wyparciem Turków z Podola.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X