Jozef Roth

Jozef Roth

Galicja – utracony raj Józefa Rotha

W przyszłym roku przypada sto dwudziesta rocznica urodzin Józefa Rotha, austriackiego pisarza żydowskiego pochodzenia, jednego z najpłodniejszych humanistycznych twórców XX wieku.

Popiersie cesarza

Moja dawna ojczyzna, 
monarchia, była wielkim domem
Z mnóstwem drzwi i pokoi dla różnych ludzi.
Mój dom podzielono, 
pokrojono, zniszczono.
Nie mam tam już czego szukać.
Jestem przyzwyczajony 
mieszkać w domu, a nie w kabinach

Urodził się w Galicji, w żydowskiej rodzinie jako Mojżesz Józef Roth dnia 2 września 1894 roku. Druga pewna informacja to imię i nazwisko jego matki – Maria Roth z domu Grübel. W liście do swego wydawcy i przyjaciela Gustawa Kiepenheuera napisał o niej później: „Moja matka była Żydówką, o mocnej słowiańskiej budowie. Śpiewała często ukraińskie pieśni, gdyż była bardzo nieszczęśliwa (a u nas ci, co śpiewają, są biedni, a nie szczęśliwi, jak w zachodnich krajach. Dlatego wschodnie pieśni są piękniejsze, a ten, kto ma serce i ich posłucha, ten jest bliski płaczu”. 

Co do ojca, którego wcale nie znał, późniejszy pisarz wiele konfabulował. Raz twierdził, że był rzekomo synem polskiego hrabiego, innym razem nieślubnym potomkiem jakiegoś austriackiego oficera, a kiedy indziej zapewniał, że jego ojcem był pewien fabrykant z Wiednia produkujący amunicję dla cesarskiej armii. Większość literaturoznawców uważa jednak, że ojcem pisarza był Nachem Roth, handlarz zbożem, pochodzący z ortodoksyjno-chasydzkich kręgów galicyjskich Żydów. Marię Grübel poślubił w roku 1882. Józef był ich jedynym dzieckiem.

Niejasne jest również miejsce urodzin pisarza. Kiedyś powiedział, że przyszedł na świat na Węgrzech w miejscowości Szwaby. Innym razem miały to być Szwaby, mała wioska, ale koło Brodów w Galicji. Mało znana jest trzecia wersja, chyba jednak najtrafniejsza, że dom rodzinny pisarza znajdował się w samych Brodach, w dzielnicy niedaleko dworca kolejowego, którą mieszkańcy nazywali Schwabendorf, gdyż mieszkało w niej wielu potomków niemieckich osadników. Tam też żyła wielodzietna rodzina Grübela, żydowskiego kupca handlującego suknem.

Ojciec Rotha popadł w chorobę psychiczną, gdy mały Józio miał dwa lata i został umieszczony w zakładzie zamkniętym. Ponieważ obłęd był wśród Żydów uważany za dopust boży, opowiadano później w rodzinie, że Nachem się powiesił.

Rodzina matki nazywała małego Józefa Muniu, zapewne od spolonizowanej formy imienia Mojżesz. Matka była druga co do starszeństwa z siedmiorga rodzeństwa. Józef Roth znał wszystkich swoich wujów i był od nich finansowo zależny, głównie od Zygmunta w Wiedniu.

Brody w okresie międzywojennym (widok z lotu ptaka, stara pocztówka)

Brody to kilkunastotysięczne miasto w zachodniej Ukrainie, położone nad rzeką Suchowólką niedaleko Lwowa. W czasach Rotha było stacją końcową kolejowej linii podkarpackiej Lwów-Brody. W powieści Rotha „Żydzi na tułaczce” zawarty jest zwięzły opis miejscowości – ma ona dwa kościoły, synagogę i około czterdziestu małych domów modlitwy. Brody wydały wielu sławnych ludzi, wśród nich Leo Herzberg-Fränkel – austriacki pisarz i dziennikarz, Markus Landau – pisarz i krytyk literatury, pisarka Anna Schapiro-Neurath oraz matka Zygmunta Freuda Amalia Nathansohn, a w Smulnie koło Brodów urodził się polski dramaturg i pisarz Józef Korzeniowski.

Roth opowiadał o swoim rzekomo ubogim dzieciństwie i trudnych latach młodzieńczych. Przeczą temu jego fotografie z tamtych lat i relacje wielu krewnych. Matka, choć zajmowała się gospodarstwem swego ojca i wychowywała syna samotnie, to jednak była w stanie zapewnić mu normalne mieszczańskie warunki. W domu była służąca, a Józef otrzymywał lekcje gry na skrzypcach.

W roku 1901, mając siedem lat, zaczął Roth uczęszczać do Szkoły Podstawowej im. Barona Hirscha w Brodach, gdzie uczył się m.in. języka polskiego. W latach 1905-1913 był uczniem Państwowego Gimnazjum im. Następcy Tronu Rudolfa również w Brodach. Gimnazjum to powstało już w roku 1860, a imię kronprinza otrzymało dwadzieścia trzy lata później. Do roku 1906 językiem wykładowym w szkole był niemiecki, podczas gdy w większości galicyjskich gimnazjów używano polskiego, a w nielicznych także ukraińskiego języka. Roth był dobrym uczniem i jedynym Żydem rocznika 1913, który zdał w Brodach maturę.

Na okres gimnazjalny przypadają jego pierwsze próby literackie – młodzieńcze wiersze. Swemu ukochanemu wujowi, Willemu Grübelowi, który często przyjeżdżał do Brodów z dalekiej Norymbergii, pisał w listach, jak wyobrażał sobie przyszłość i często dołączał do nich swe wiersze. Oto jeden z nich, niepublikowany do tej pory, w tłumaczeniu znanej poetki Marii Duszki:

Marzenia
Często snuję w myślach bajeczne marzenia
I jak małe dziecko wierzę w cuda.
Gdy nagle burza porusza drzewa
A ostry jesienny wiatr
Pieśń prawdy niesie przez świat.
Budzę się z marzeń – pełen elfów i wróżek
Zimny oddech życia obejmuje mnie.
W walce znów nadstawiam swą pierś
I pełen hartu przeciw burzy
śpiewam bitewną pieśń.

W maju 1913 roku Roth przeniósł się do Lwowa i zapisał na uniwersytet. Mieszkał w domu swego wuja Zygmunta Grübela. Lwowskie studia sprawiły mu jednak duży problem, bo językiem wykładowym na uczelni był polski, natomiast dorastający pisarz widział spełnienie swych literackich ambicji raczej w języku niemieckim. Dlatego zapisał się na semestr letni 1914 na uniwersytet wiedeński. Podjął studia filozoficzne i germanistyczne u profesora Waltera Brechta, który wywarł duży wpływ na kształtowanie się przyszłej literackiej osobowości młodego Rotha. Wkrótce do Wiednia sprowadził matkę i jej siostrę. Utrzymywał je z korepetycji i pierwszych prób dziennikarskich.

W cesarskiej stolicy poznał Rilkego, Krausa i Wittlina, polskiego pisarza żydowskiego pochodzenia. Z tym ostatnim serdecznie się zaprzyjaźnił. Obaj tak przypadli sobie do gustu, że przyjaźń ich przetrwała długie lata.

Gdy wybuchła wielka wojna pisarz miał do niej nastawienie raczej pacyfistyczne, zwłaszcza że został uznany za niezdolnego do służby wojskowej. Ale jego ukochana Galicja cierpiała od samego początku wojny. W dwa tygodnie po jej wybuchu wtargnęła do Galicji armia rosyjska i zajęła Lwów. Rozpoczęły się masowe wywózki, głównie Żydów, a synagogi bezczeszczono i plądrowano. Gwałty i mordy, szczególnie ze strony kozaków, były na porządku dziennym. Austriackie szacunki z tamtego czasu mówią o około 400 tysiącach żydowskich uciekinierów z Galicji, którzy dotarli na Węgry, do Czech i Moraw, a nawet do Wiednia.

Zmieniło to nastawienie Rotha do wojny. 31 maja 1916 roku razem z Wittlinem zgłosił się na ochotnika do armii. Dla obu udział w wojnie był wielkim przeżyciem. Pokazali ją w swoich utworach oczami prostego żołnierza – Roth w „Marszu Radetzky’ego”, a Wittlin w „Soli ziemi”. Po krótkiej służbie w 21 batalionie strzelców Roth został przeniesiony do lwowskiej służby prasowej. Nigdy nie walczył na froncie. Nie był też, jak nieraz później opowiadał, austriackim oficerem, a koniec wojny prawdopodobnie zastał go we Lwowie. Potem wyjechał do Wiednia, gdzie zaczął na poważnie pisać. Pierwsze artykuły i reportaże ukazują się w wiedeńskim „Der neue Tag”.

Przełomowy był dla Rotha rok 1922. Na początku roku wyjechał do Berlina, gdzie 15 marca poślubił Friederikę Reichler. W tym samym czasie matka, mieszkająca w polskim już wtedy Lwowie, zachorowała na raka. Operowano ją w lwowskim szpitalu i tam, krótko przed śmiercią, miało miejsce jej ostatnie spotkanie z synem.

Przez następne dziesięć lat był Roth stałym korespondentem „Frankfurter Zeitung”. Dużo podróżował i pisał. Z początku radykalny krytyk wszystkiego, co go otacza, stał się w latach trzydziestych zdeklarowanym konserwatystą i piewcą monarchii. Dlatego jako pisarz jest nie do pomyślenia poza Austrią, tą która odeszła bezpowrotnie w 1918 roku.

Dzieciństwo i młodość spędzone w Galicji dostarczyły pisarzowi mnóstwo literackich inspiracji, w których niezwykle malowniczo przedstawił specyficzny świat polsko-żydowsko-ukraińskich wsi i miasteczek wschodniej Galicji z początku XX wieku. Kluczową zaś rolę odegrała w tych inspiracjach wieloetniczna atmosfera rodzinnych Brodów, które pojawiają się m.in. w niedokończonej powieści „Nosiwoda Mende”. A wszystko na historycznym tle schyłku i upadku monarchii austrowęgierskiej.

Powieści jego były pisane z melancholią, ale w konwencji realizmu psychologicznego. Piękno Galicji wyeksponowane jest szczególnie w opowiadaniu „Popiersie cesarza”. Miejscem akcji jest Łopatyn (ukr. Лопатин, niem. Lopatyny), 80 kilometrów na północny wschód od Lwowa. W czasach monarchii było to miasto gminne znane z cudownego obrazu MB Łopatyńskiej. Bohaterem opowiadania jest stary polski hrabia Franciszek Ksawery Morsztyn, który na koniec historii wypowiada znamienne słowa wybrane przez mnie na motto tego artykułu.

Na szczególną uwagę zasługuje nowela „Barbara”. Jest to właściwie obraz matki pisarza; historia młodej dziewczyny wydanej za mąż bez miłości, która rodzi jedynego syna i poświęca się jego wychowaniu. Ciekawe, że utwór powstał cztery lata przed śmiercią Marii Roth, a tytułowa Barbara umiera w podobnych warunkach, jak później matka pisarza.

Do pokazania uroków Galicji służą opisy fikcyjnego miasteczka Złotogród, kojarzonego przez niektórych ze Złoczowem, w sztandarowej powieści Rotha „Krypta Kapucynów”. „Wszystkie prowincjonalne stacje kolejowe w dawnej austrowęgierskiej monarchii były do siebie bliźniaczo podobne. Przypominały rude, wychudzone, ospałe koty, wygrzewające się zimą na śniegu, a latem na słońcu. Wszystkie chronił taki sam tradycyjny kryształowo-szklany daszek peronowy, nad wszystkimi czuwał taki sam dwugłowy czarny orzeł na żółtym tle”. W Złotogrodzie rozpoczyna się również akcja powieści „Fałszywa waga” – historia zdrady małżeńskiej i moralnego upadku cechmistrza Eibenschütza.

Monarchię austrowęgierską, w której harmonijnie współdziałały ludy i narody, a nad ich szczęściem czuwał majestat sędziwego cesarza, wystylizował Roth na bezpowrotnie utraconą krainę swej młodości.

Wielu swoich bohaterów też brał z prawdziwego otaczającego go świata. Pierwowzorem Hrabiego Chojnickiego był polski ziemianin Ludwik Brudziński, zaś dr Skowronek z „Hioba”, czy „Triumfu piękności” to znajomy pisarza, dr Józef Löbel, urodzony w Czechach austriacki lekarz.

Nieudane małżeństwo Rotha z powodu choroby psychicznej żony, doprowadziło go do alkoholizmu, a dojście do władzy Hitlera spowodowało, że musiał uciekać z Niemiec. Żył w wielu miastach, ale przede wszystkim w Paryżu. Hotele i kawiarnie w niemal wszystkich stolicach Europy stały się jego domem.

Był nie tylko pisarzem, był też wielkim dziennikarzem, naocznym świadkiem tamtych czasów.

Mimo braku domu i trudności finansowych, nigdy nie zapomniał o Galicji. Odwiedzał ją wielokrotnie po wielkiej wojnie, choć była częścią państwa polskiego. We Lwowie bywał gościem państwa Heleny i Władysława Szajnochów. Zauważał antysemityzm, zarówno wśród Polaków jak i Ukraińców, który ożył wraz z upadkiem monarchii. Dlatego pod koniec życia napisał opowiadanie „Dziś rano nadszedł list”, które miało być inspiracją galicyjskiej powieści. Kończy się ono słowami: „Jeśli ktoś pyta mnie, gdzie przyszedłem na świat, nie wiem, co odpowiedzieć. A ponieważ moich ojczystych stron już nie ma, nigdzie nie czuję się jak u siebie”. Galicyjska powieść niestety nigdy nie powstała. Bezdomny i opuszczony czuł się Roth, tak jak jego Trotta w „Krypcie Kapucynów”, który spotkał nocą bezdomnego psa. Obaj nie wiedzieli, co mają ze sobą począć.

Zmarł 27 maja 1939 roku. Na cmentarzu dla ubogich Thias pod Paryżem, jeden z największych nomadów XX wieku, w swej ucieczce bez końca znalazł wreszcie trwałe miejsce spoczynku.

Niemiecki noblista Henryk Böll tak kiedyś podsumował jego życie i twórczość: „Wszystko jest w dziełach Rotha: czar Polski, smutek Austrii, melancholia Galicji, piaski Wołynia i nieomylnie uchwycony klimat czasu”.

Może w 120. rocznicę urodzin pisarza uda się mieszkańcom Brodów uczcić jego pamięć skromną tablicą, by klimat tamtego minionego czasu ocalić od zapomnienia.

Andrzej Sznajder
Tekst ukazał się w nr 21 (193) za 15–28 listopada 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X