Kalendarz juliański, jako obrona przed polonizacją
Antyzachodnia pozycja cerkwi greckokatolickiej wyraźnie przejawiła się w kwestii kalendarza. Wysiłki cerkiewnych działaczy były skierowane na zaszczepienie w społeczności galicyjskich Rusinów poglądu, że kalendarz juliański jest fundamentalną częścią składową wschodniego obrządku i stanowi tarczę ochronną przed polonizacją. W antypolskim zapale, nawet naukowe wyjaśnienia o niedokładności kalendarza juliańskiego, były przyjmowane jako propaganda nowego kalendarza i próby polonizacji Ukraińców.
Gdy na przełomie XIX i XX wieku, sprawy kalendarza zaczęto rozpatrywać w kontekście ekonomicznych, socjalnych i kulturowych przeobrażeń, jakich zaznało ówczesne ukraińskie społeczeństwo w procesie modernizacji, cerkiew nie chciała odważyć się na zmiany. Reforma kalendarza, wprowadzona w 1916 roku przez Grigorija Chomyszyna, stanisławowskiego biskupa o prozachodniej orientacji, miała epizodyczny charakter w konkretnych warunkach historycznych. Nie opierała się na autorytecie cerkwi i szybko została skasowana.
Ze względu na unicką koncepcję szerzenia katolickiej wiary na Wschód, metropolita Andrzej Szeptycki też był skłonny do zachowania w praktyce cerkwi greckokatolickiej kalendarza juliańskiego. Duchowieństwo greckokatolickie bardzo powoli przyjmowało elementy nowoczesnej codziennej kultury. O rodzinno-klanowym charakterze galicyjskiego duchowieństwa, szczególnie w województwie tarnopolskim, gdzie były „bogate” parafie, pisali w swych wspomnieniach Eugeniusz Oleśnicki i Aleksander Barwiński.
Charakterystyczny był stosunek Rusinów, szczególnie kapłanów, do zjawiska podróżowania, bo odczucie przynależności do Europy nie mogło być tylko częścią teoretycznych poglądów, wymagało realnej obecności Ukraińców w państwach Zachodniej Europy. Warunki materialne, według Oleśnickiego, nie były główną przyczyną niechęci do podróży: „Nasi ludzie nie mieli żyłki i chęci do podróży, nie mieli kulturalnych czy artystycznych potrzeb podróżowania. Dlatego podróże uważane u nas były za rzecz zbędną i niepotrzebną”.
Jako przykład przytaczał on bezsensowne podróże kleru greckokatolickiego do Rzymu: „…Korzyści z tych podróży nie było żadnej i w rzeczywistości były to zmarnowane pieniądze, które trzeba było raczej zostawić w domu. Widziałem takich pielgrzymów i rozmawiałem z nimi. Większość z nich nie uważała tych podróży za przyjemność, nie cieszyła się, że choć raz z galicyjskiej głuszy spojrzy na szeroki świat, kulturę, zobaczy Wiedeń, Wenecję. Dla nich taka wycieczka była raczej ofiarą i nie przywozili z niej nic oprócz, może, fizycznego zmęczenia… Duchowych, estetycznych czy artystycznych wrażeń z tych wyjazdów nie było żadnych”.
Ale czy naprawdę ważną dla galicyjskich Ukraińców XIX wieku była ich europejska identyczność? Tak, ważną. Ale ich pojęcie o europejskości w żadnym wypadku nie było związane z konkretnymi politycznymi czy kulturowymi wzorcami, z modelami zachowań. Ukraińcy byli obecni w ówczesnej Europie, chyba tylko myślami. Do realnej obecności brakowało im doświadczenia, pieniędzy i intelektualnej elity.
Można z tego wyciągnąć podstawowy wniosek, iż galicyjscy Ukraińcy nie zaprzeczali swojej europejskiej obecności, ale starali się skonstruować dla siebie Europę bez Polaków, w których upatrywali swoich głównych przeciwników. W Galicji racją bytu nie tylko rusofilstwa, a i ukrainofilstwa, była staroruska tradycja, która z założenia przeciwstawiała się zachodniej. Przy tym wszystkim, ukraińska identyczność na początku XX wieku zdobyła jednak wyraźną przewagę, a samą austriacką Galicję zaczęto nazywać „ukraińskim Piemontem”.
Galicyjscy Ukraińcy nie mieli jednak dostatecznych zasobów, żeby tę identyczność podtrzymywać bez związków z kijowskim (naddnieprzańskim) ośrodkiem. W XIX wieku galicyjscy Ukraińcy widzieli się w Europie, ale poza granicami Zachodu. W XX wieku sytuacja zasadniczo się nie zmieniła. Ukraińscy galicjanie woleli być Zachodem Ukrainy, aniżeli Wschodem Europy. Dlatego współczesna Galicja, aby stać się częścią europejskiego Zachodu, musi przejść jeszcze długą drogę, pamiętając, że nie można być jednocześnie i tam i tu.
(ukraińska wersja artykułu ukazała się na lwowskim portalu zaxid.net)
Marian Mudryj
Tekst ukazał się w nr 7 (155) 13–26 kwietnia 2012