Dzień Żurawna Na szlaku alabastrowym, fot. Konstanty Czawaga / Kurier Galicyjski

Dzień Żurawna

W tegorocznych obchodach Dnia Żurawna – rodzinnego miasteczka Mikołaja Reja – uczestniczyli też Polacy z rejonu stryjskiego w obwodzie lwowskim. Centrum Edukacji Inicjatyw Przedsiębiorczości im. Mikołaja Reja zorganizowało wyjazd edukacyjny do tej miejscowości dla Polaków ze Lwowa.

Położone w odległości 80 kilometrów od Lwowa oraz przy najbliższej drodze stąd do Iwano-Frankiwska (d. Stanisławowa) Żurawno zachowało układ urbanistyczny. W centralnym punkcie Rynku stoi ratusz, który był kilkakrotnie przebudowany. Ocalało też kilkanaście przedwojennych kamieniczek. Pierwsza wzmianka o Żurawnie nad Dniestrem pochodzi z roku 1435. W 1563 roku Żurawno otrzymało prawo magdeburskie i należało do powiatu żydaczowskiego. Na początku ulicy Reja, która pomimo różnych zmian politycznych zachowała swoją nazwę, zobaczyliśmy pozostałości zabudowy dawnej plebanii. Według źródeł badaczy historii archidiecezji lwowskiej, w 1488 roku Jan Chodorowski założył w Żurawnie parafię i zbudował drewniany kościół pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny oraz świętych Wojciecha, Walentego, Kosmy, Damiana, Katarzyny, Barbary, Doroty i Małgorzaty. W miejscowej tradycji utrzymywało się przekonanie, iż przed fundacją Chodorowskiego istniał tam kościół zniszczony w wyniku bliżej nieokreślonego napadu. W XVI wieku wzniesiono murowaną niedużą świątynię z alabastrowym ołtarzem głównym, którą w czasie napadu w 1620 roku zrujnowali Turcy. Z kolei wybudowano drewniany kościół na murowanym fundamencie, z trzema ołtarzami. W drugiej połowie XIX wieku został wybudowany nowy kościół, który był konsekrowany w 1895 roku. Po II wojnie światowej władze sowieckie rozebrały świątynię i na jej miejscu urządzono plac zabaw dla dzieci. Obecnie odrodzona w 1994 roku wspólnota obrządku łacińskiego korzysta z cmentarnej kaplicy Żebrowskich-Czartoryskich. W latach 1940–1959 Żurawno było centrum rejonu w ówczesnym obwodzie drohobyckim. Obecny układ życia jest tam wiejski. Żadnych zakładów pracy. Większość dorosłych mieszkańców udała się na emigrację zarobkową.

Niedzielnym porankiem na ulicach jest pustka. Być może wszyscy są jeszcze w cerkwi na mszy św. A my przede wszystkim chcemy zobaczyć, gdzie są słynne złoża alabastru.

Pomimo wcześniejszych poszukiwań przez telefon nie udało się nam znaleźć na przewodnika kogoś z miejscowych. Jedynie historyk Włodzimierz Jagniszczak z Kanady wysłał mi mapkę, a pani na stacji benzynowej życzliwie skierowała nas na most przez Dniestr. „Tam zobaczycie alabaster” – zapewniła. Kamienista droga poprowadziła ku górze Bakocyn.

Mamy zaledwie godzinę na poszukiwanie lwowskiego, czyli ruskiego „marmuru”. Wystarczyło wspiąć się na górę, żeby ujrzeć przed sobą pojedyncze kamienie i ułamki alabastrowe. Białe, szare, czarne.

Na szlaku alabastrowym, fot. Konstanty Czawaga / Kurier Galicyjski

– W tym roku Centrum Edukacji Inicjatyw Przedsiębiorczości im. Mikołaja Reja rozpoczęło projekt „Szlakiem alabastrowni książąt Czartoryskich” – wyjaśnił Artur Żak, członek zarządu Centrum. – Projekt ma na celu popularyzację dorobku Polaków na ziemi żurawieńskiej, także lwowskiej. Z tego alabastru powstało wiele ołtarzy, dzieł sztuki sakralnej i rzeczy użytkowych. Na początku XX wieku przemysł odnowiła rodzina książąt Czartoryskich. Niestety po wojnie wiedza i pamięć o tym miejscu zanikła. Chcemy wydobyć z zapomnienia ten dorobek lwowski na ziemi żurawnieńskiej.

Waza z alabastru, fot. Krzysztof Szymański / Kurier Galicyjski

Po wykładzie, który miał miejsce na starej drodze alabastorowej prowadzącej do kamieniołomów, lwowscy Polacy nie ukrywali swego wzruszenia. Bo to właśnie z tego alabastru leżącego pod ich nogami powstały znane dzieła sztuki w katedrze lwowskiej i w kaplicy Boimów, ołtarz główny w kościele pw. św. Marii Magdaleny i nagrobki z wyrzeźbionymi rycerzami w dawnym kościele i klasztorze oo. dominikanów. I balustrada schodów w Muzeum Etnograficznym (d. Kasa Oszczędności) też. Okazało się, że w wielu domach zachowały się stare alabastrowe przedmioty użytkowe: lampy, wazy, słoniki.

– Dowiedziałam się o tym dopiero tutaj i jest to dla mnie wielka niespodzianka – powiedziała Halina Gierasiewicz. – Znaleźliśmy nawet kamyczki, obrobione w tej kopalni. Warto pojechać do Żurawna i poszerzyć swoją wiedzę o naszej ziemi.

W ratuszu żurawnieńskim Centrum Edukacji Inicjatyw Przedsiębiorczości im. Mikołaja Reja przedstawiło filmik edukacyjny poświęcony patronowi Centrum.

– Wszyscy kojarzą Mikołaja Reja z Nagłowicami, a tymczasem poeta urodził się w Żurawnie – zaznaczył Artur Żak. – Mikołaj Rej był nie tylko ojcem literatury polskiej, ale także można na współczesną modłę nazwać go przedsiębiorcą. Zarządzał wieloma swoimi majątkami, był politykiem, brał udział w sejmikach, w sejmach Rzeczpospolitej, jako doradca króla. Jako syn tej ziemi miał bardzo istotny wpływ na historię Rzeczpospolitej. Jednocześnie prowadził działalność gospodarczą. Chcieliśmy tutaj zaprezentować także jego dorobek jako kucharza.

Na prośbę obecnych na sali mieszkańców Żurawna oraz gości organizatorzy powtórzyli fragment filmiku z przepisami dań od Mikołaj Reja. Projekt „Mikołaj Rej z Żurawna – kucharz i polityk” finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów RP w ramach programu „Polonia i Polacy za Granicą 2021” za pośrednictwem Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie.

Z materiałów projektu „Mikołaj Rej z Żurawna – kucharz i polityk”

Mikołaj Rej podkreślał, że jedzenie, które ma do dyspozycji człowiek, pochodzi od Stwórcy, który dał człowiekowi wszystko, co jest potrzebne do życia. Obowiązkiem człowieka jest więc szanować te dary boskie i spożywać wszystko, co zostało mu dane. Wierzył też w to, że Bóg w taki sposób rozdzielił między ludźmi żywność, że tym uczciwym i pracowitym nigdy nie powinno jej zabraknąć. Sezonowo na stołach szlacheckich pojawiały się grzyby, z których Rejowi najbardziej smakowały rydze i kurki. W opisie szlacheckiego ogrodu zamieścił wiele gatunków warzyw uprawianych na potrzeby kuchni. Wśród nich: rzodkiewka, sałata, rzeżucha, ogórki, groch włoski, koper, kapusta, cebula, rzepa, pasternak, pietruszka, ćwikła, chrzan, czosnek. Najwięcej miejsca Rej poświęcił potrawom szykowanym na podstawie grochu i kapusty. Tę ostatnią potrafił kisić razem z koprem i ćwikłą. Zresztą podał też przepis na ćwikłę z octem, solą i koprem oraz na konserwowanie w occie i soli kopru włoskiego. Przysmakiem były dla niego ogórki kiszone, których smak wzmacniał poprzez dodawanie do nich liści wiśniowych lub dębowych oraz kopru włoskiego i soli.

Folwark szlachecki w XVI w produkował głównie zboża (żyto, pszenica, jęczmień, owies), które przetwarzano i z których przyrządzano różnorodne dania. Rej często wymieniał kasze oraz chleb, będący podstawowym produktem spożywczym. Za danie drogie i wyszukane uznawał ryż, importowany wówczas najpewniej z Włoch, gdzie okresowo był uprawiany w okolicach Mediolanu. Zmielony i ugotowany służył za dodatek do zup albo był przygotowywany na słodko z mlekiem, cukrem i migdałami. To wykwintne danie podawane było jedynie na specjalne okazje. Wysoka cena składników sprawiała, że jedynie bogatsi przedstawiciele społeczeństwa mogli sobie pozwolić na taki deser. Nabiał również był obecny w diecie szlacheckiej. Rej obok mleka, śmietany i sera wysoko cenił masło, które wówczas służyło za wartościowy tłuszcz. Smażono i duszono na nim mięsne potrawy, dodawano do ciast, wreszcie smarowano nim chleb. Pospolicie dodawano do codziennego jadłospisu jajka, których dostępność była duża i które należały do tanich produktów.

Wszystkie opisywane surowce można było wyhodować lub uprawiać w gospodarstwie albo znaleźć w lesie. Jednak Rej posiadał również wiedzę na temat produktów, które należały do nowinek kulinarnych, jak np. sałata, która pojawiła się wraz z przybyciem Bony Sforzy do Polski. Dla przyzwyczajonego do bardziej treściwego jedzenia szlachcica wydała się ona zbyt lekkostrawna, a przez to nie nadająca się do jedzenia jako samodzielne danie. Na potrzeby własne szlachcic polski sadził też drzewa owocowe. Najbardziej popularne to śliwy, jabłonie i grusze, ale też morele i brzoskwinie. Owoce jedzono nie tylko świeże, ale też suszono lub przechowywano w chłodnym miejscu, aby nadawały się do spożycia zimą. Sam Rej najbardziej lubił śliwki, choć najwięcej przepisów podał na użycie jabłek – „dobre warzone, dobre smażone, dobre pieczone, dobrze nim gęś nadziać, dobra kasza z nich, przetarte przez durszlak, dobrze je ususzyć” – pisał.

Na ulicy Reja spotkaliśmy grupę Polaków z Nowego Rozdołu.

– Przyjechałam do Żurawna, żeby zobaczyć, gdzie żył i tworzył Mikołaj Rej, bardzo znany polski poeta, który powiedział chyba najsłynniejszą frazę o języku polskim, że Polacy nie gęsi i swój język mają – powiedziała Julia Kryżaniwska, uczennica Polskiej Szkoły im. Karoliny Lanckorońskiej w Nowym Rozdole.

– Oglądaliśmy tutaj również bardzo piękny projekt zrealizowany przez Kulturalno-Oświatowe Centrum im. Kornela Makuszyńskiego ze Stryja – dodała Mirosława Tomecka, prezes Towarzystwa Pomocy Polakom „Wielkie Serce” w Nowym Rozdole. – Spróbowaliśmy smacznych dań, bardzo pięknie opisywanych przez Mikołaja Reja, który był nie tylko ojcem polskiego języka, ale również dobrym kucharzem.

Podczas obchodów Dnia Żurawna najwięcej dorosłych i dzieci gromadziło się przy stoiskach polskich.

– Przyjechaliśmy z programem edukacyjnym „Koziołek Matołek podróżuje po świecie” – powiedziała Julia Bojko, dyrektor Kulturalno-Oświatowego Centrum im. Kornela Makuszyńskiego w Stryju. – Każde dziecko może tu poznać postać Koziołka Matołka. Dotknąć go, bo mamy dużego, prawie półtorametrowego Koziołka, który teraz zawsze będzie z nami wędrować po świecie, ale przede wszystkim tutaj, w lokalnych środowiskach w obwodzie lwowskim. Mamy tu własne kreskówki dla dzieci, które każde dziecko otrzyma i będzie mogło samo pomalować koziołka tak, jak go widzi. Dzisiaj na przykład był fioletowy. Każde dziecko ma swoją wizję. Cieszymy się bardzo, że zaproszono nas do Żurawna, że mogliśmy przyjechać i przedstawić to, co robimy oraz promować różne postaci związane z Kresami.

Spotkane z Koziołkiem Matołkiem, fot. Konstanty Czawaga / Kurier Galicyjski

Po przeprowadzeniu remontów drogowych w okolicy turyści coraz częściej odwiedzają Żurawno.

– Przyjeżdżają też goście z Polski – mówi Jarosław Jagniszczak (brat historyka Włodzimierza Jagniszczaka), wiceprezes zjednoczonej wspólnoty terytorialnej (gromady) w Żurawnie. – Przed ratuszem po lewej stronie mamy pomnik Tarasa Szewczenki, a po prawej chcielibyśmy żeby był pomnik Mikołaja Reja. Jest tam na ścianie tablica ku jego czci. Będziemy obchodzić 345. rocznicę bitwy pod Żurawnem. Niestety, nie mamy hotelu, jest też problem z wyżywieniem dla turystów.

Jarosław Jagniszczak i Julia Bojko, fot. Konstanty Czawaga / Kurier Galicyjski

Jarosław Jagniszczak ma nadzieję, że reforma samorządu pomoże zwiększyć ubogi na razie budżet powstałej tam zjednoczonej wspólnoty terytorialnej. Liczą też na inwestycje. Jego brat Włodzimierz zaproponował założyć w ratuszu muzeum, zgromadzić tam też wyroby z alabastru oraz organizować warsztaty artystycznej obróbki kamienia dla dzieci. A jeszcze utorować trasę turystyczną na górę Bakocyn, do złóż alabastru.

Bez skutku okazała się nasza próba obejrzenia pałacu Skrzyńskich-Czartoryskich i parku, gdzie obecnie znajduje się sanatorium przeciwgruźlicze dla dzieci. Konieczne było wcześniejsze uzgodnienie naszej prośby z dyrekcją. Powrócimy jeszcze nie raz do Żurawna.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X