Dwa pożegnania Herb Wiednia z okresu 1461-1925

Dwa pożegnania

Kontynuujemy promocyjny druk części materiałów historycznych o początkach i rozwoju piłki nożnej we Lwowie,

które pochodzą z książki autorstwa Bogdana Lupy, współpraca Iwan Jaremko i Jarosław Hrysio „Kronika lwowskiej piłki nożnej (od poł. XIX w. – 1965 r.) Tom 1”, która ukazała się drukiem po ukraińsku, a z czasem, dzięki wsparciu Konsulatu Generalnego RP we Lwowie, ukaże się również po polsku. Publikacja zawiera bogaty materiał historyczny od II połowy XIX wieku po rok 1965, pozyskany przez autorów z rozmaitych źródeł, a uchylający kulisy powstania tego najbardziej popularnego sportu, rozwiewający wiele mitów i legend o gwiazdach tego sportu, jego kibicach i działaczach.

Rok 1918 – Austria pokonana, żegnaj Austrio!
Toczył się czwarty rok wojny… Odczuwało się, że państwa Trójprzymierza stopniowo zbliżają się do swej ostatecznej porażki. Mało obiecującą była sytuacja na Wschodzie. Rosja wyszła z gry, podpisano Pokój brzeski, a Niemcy nadal okupowały tereny Ukrainy, Białorusi i państw bałtyckich. Teraz dopiero można było skoncentrować uwagę na froncie zachodnim i południowym. Jednak do pokoju było daleko. Do wojska mobilizowano nawet 17-letnich chłopaków. Koniec był już bliski.

Jednak piłka nożna żyła mimo wszystko swoim życiem. Jak w latach poprzednich, w Pogoni istniały dwie drużyny – Cywilna i Wojskowa, z których na ważne mecze tworzono pierwszy skład. Sama Pogoń rozegrała tyle meczy, że ilość ich była wymierna ze wszystkimi pojedynkami, stoczonymi przed wojną.

Po raz pierwszy do Lwowa zawitała drużyna z Warszawy – była to Polonia. Wprawdzie zdobyć zaproszenie dla niej było nielekko. Od czasu poprzedniego spotkania z warszawiakami upłynęło sześć lat. Wpierw do Warszawy wyruszył delegat, aby przekazać klubowi pieniądze na wyjazd do Lwowa. Jednak w Kowlu został zawrócony przez niemieckich żandarmów, pomimo, że wszystkie dokumenty miał w porządku. Jak widać Niemcy, którzy zajęli tereny wcześniej rosyjskie i 5 listopada 1916 roku wspólnie z Austriakami uzgodnili powstanie Królestwa Polskiego, nadal wrogo byli nastawieni do wszystkiego co polskie – węsząc wszędzie zdradę. „Gazeta Poranna”, drwiąc się z tego wydarzenia, pisała: „Z tego widać, że nawet w meczu footballowym istnieje wielkie zagrożenie dla Faterlandu”. Jednak pieniądze do Polonii dotarły – przekazano je pocztą.

Polonia zatrzymała się we Lwowie na dłużej. Najpierw warszawscy piłkarze rozegrali kilka meczy z drużynami Pogoni. W dwóch – z Cywilną i Wojskową – wygrali 4:1, a następnie 5:3. Ale już w grze z pierwszym składem ulegli 2:5. W tydzień po tych meczach do Lwowa przyjechali Węgrzy z Madiar-AK. Z nimi, bardziej doświadczonymi, Polonusi również przegrali 1:5, a Pogoń wygrała mecz z Węgrami 4:2, przy czym dwa gole strzelił Wacław Kuchar, który na ten mecz przyjechał prosto z frontu pod Tarnopolem.

W miesiąc po tych rozgrywkach Pogoń spotkała się ze swym najsilniejszym dotąd przeciwnikiem – do Lwowa zawitała reprezentacja Wiednia. Przy czym, nie druga (jak zazwyczaj bywało), ale pierwsza!

Te dwa mecze z reprezentacją stolicy okazały się prawdziwym świętem piłki możnej w Królewskim Mieście nie tylko w tych wojennych latach, ale za całą historię istnienia lwowskiego footballu. W składzie reprezentacji Wiednia byli zawodnicy tej miary co August Kraupar (Florisdorfer), Vincenz Dietrich (Rapid), Franz Sedlaczek i Willy Steiskal (Wiener). W pierwszym meczu, gdy po usunięciu gracza w 10 minucie Pogoń grała w dziesiątkę, do 69 minuty gry utrzymywała wynik 1:0. Jednak nie wytrzymała końcowej presji przeciwnika i uległa 2:5.

W dniu następnym kibice szli na ul. Stryjską bez szczególnych nadziei na zwycięstwo, ale po prostu aby zobaczyć dobrą piłkę i wesprzeć swoich, ale nieoczekiwanie stali się świadkami zwycięstwa swoich pupilków 2:1.

„Gazeta Poranna” następnego dnia pisała: „Prawdziwe święto sportowe przeżył wczoraj Lwów. Goście z Wiednia byli klasy niespotykanej dotychczas we Lwowie… Lwów powinien podziękować Pogoni za jej wspaniałą grę, której nikt się nie spodziewał. Po pierwszej połowie spotkania, kapitan wiedeńskiej drużyny zażyczył sobie przedłużenia gry bez przerwy, spodziewając się, że zmęczy tym drużynę Pogoni i w taki sposób zdobędą zwycięstwo. Swoje żądanie motywował odjazdem pociągu do Wiednia (który odjeżdżał o godz. 22:30). Na to życzenie kapitan Pogoni Wacław Kuchar odpowiedział jednym słowem: „Dobrze” i gra potoczyła się dalej bez przerwy całe 90 minut. Reprezentacja Wiednia, o wiele silniejsza od tej, która biła Cracovię – 8:0 i Węgrów – 6:1, odjechała ze Lwowa zwyciężona”.

Należy tu dodać, że od razu po meczu lwowskim piłkarzom kibice urządzili niewiarygodna owację. Bramkarza Blaszke kibice na rękach wynieśli z pola, a innych graczy ściskali do utraty tchu. Nie obyło się jednak bez momentów przykrych: Władysław Kuchar grał w ciasnym obuwiu i otarł sobie skórę na stopach. Wywiązało się po tym zakażenie krwi. Przeszedł kilka operacji, długo leczył się, ale jednak zwyciężył chorobę. Niemniej jednak o piłce nożnej musiał zapomnieć na zawsze, jak zresztą i o lekkiej atletyce, w której był również dobry. Po tym wypadku brał udział jedynie w saneczkarstwie i tenisie.

Drużyny warszawskiej Polonii i Pogoni-Wojskowej przed meczem, 30 kwietnia 1918 r.

Był to ostatni mecz drużyny Austro-Węgier we Lwowie, potem imperium się rozpadło.

Gra towarzyska: Pogoń Lwów – reprezentacja Wiednia (klasa I) – 2:1 (1:0)
04 sierpnia 1918, Lwów, stadion Pogoni, 4 tys. widzów.
Pogoń: Blaszke, Władysław Kuchar (III), Wójcicki, Flur, Owsionka, Krczek, Kopanicki, Kirsztaiger, Wacław Kuchar (IV), Waiss, Edmund Marion.
Reprezentacja Wiednia: Kraupar, Dietrich, Steiskal, Sedlaczek, Kon, Ister, Hainlain, Prokop, Danski, Stancl, Polster.
Sędzia: A. Rubin (Wiedeń).

Rok 1934 – AC Milan we Lwowie
Spotkania międzynarodowe odsunęły na dalszy plan inne wydarzenia piłkarskiego życia Lwowa. Nawet mecze o mistrzostwo Polski, w których Pogoń, jako jedyny reprezentant naszego miasta w lidze państwowej, pojęła na długo przed końcem rozgrywek, że zmaganie się z Ruchem jest sprawą marną, nie wywoływały zbytniego zainteresowania. W oderwaniu o 8 punktów piłkarze z Hajduk Wielkich zapewnili sobie zwycięską pozycję w tabeli po raz drugi. Tak rozpoczęła się hegemonia Ruchu, która trwała aż do wybuchu II wojny światowej. Jedynie raz – w 1937 roku – ustąpili oni pierwszeństwa Cracovii.

W sezonie 1934 drużyna Pogoni sprawiała coraz niespodzianki swoim kibicom. Raz mogła zagrać źle, aby w następnym meczu pokazać fenomenalną grę. W mistrzostwach drużyna spadła na szóstą pozycję. Jednak, czego nie udało się osiągnąć na wewnętrznym froncie, Pogoniacy nadrabiali w grach międzypaństwowych, chociaż w taki sposób przynosząc radość swoim kibicom. Pomimo, że nie we wszystkich meczach zwyciężali, to zawsze zapewniali swoim miłośnikom ciekawe spotkania, a czasami nawet egzotyczne.

Zawodnicy Milanu przed grą z Pogonią, 15 września 1934 r.

8 sierpnia we Lwowie Pogoń przyjmował pierwszy klub z Palestyny (wtedy znajdującej się pod patronatem brytyjskim) Hapoel z Tel-Awiwu. Goście sprawili dobre wrażenie i wywalczyli remis 2:2. Pogoń jeździła też za granicę – do Francji. Tam drużyna rozegrała kilka meczy, w tym i z Olimpic’iem Lille, z którym przegrała 1:0. Po drodze przez Belgię, pokonała wicemistrza Daring, ale przegrała reprezentacji Liege – 1:0. Jednak najbardziej interesujące były dwa spotkania we Lwowie z Admirą z Wiednia. 13 i 14 września odbył się dwumecz z wynikiem: 2:2 i 2:6. Ale najbardziej prestiżowym w całym okresie międzywojennym był mecz z reprezentacją Apeninów, włoskim klubem Milan, z państwa, które tego lata zostało mistrzem świata. W składzie drużyny grał Pietro Arcari, reprezentant na mistrzostwa świata, który jednak nie wyszedł na boisko.

Gra z Włochami miała miejsce 15 września. Pełny stadion z radością powitał przedstawicieli mistrza świata. „Gazeta Poranna” 17 września pisała: „Pogoń przygotowała wczoraj jedną ze swoich niespodzianek. Uważano, że mecz zakończy się wysoką porażką, a tym czasem pierwszy występ Włochów na polskiej ziemi o mało nie zakończył się dla nich katastrofą. Pogoń prowadziła już w drugiej połowie 4:1 (nie wykorzystując przy tym rzutu karnego). Jedynie raptowny spadek tempa gry drużyny pozwolił gościom nadrobić dwie piłki. Na szczęście, gospodarze opamiętali się i karny ostatecznie potwierdził ich zwycięstwo. Pogoń grała wczoraj z nadzwyczajną ambicją i oddaniem i temu zawdzięcza ten wspaniały sukces. W ataku w bardzo dobrej formie był Zimmer, dzięki czemu cała linia wyglądała zupełnie inaczej… Włosi w pewnym stopniu rozczarowali. Mieli okresy nadzwyczajnej gry. Piłka szła wtedy błyskawicznie pół górą, przy tym zawsze od gracza do gracza. Ten system był doskonały, z zimną krwią i świadczył o znacznym zapasie technicznym. Gorzej było natomiast z taktyką”. W tym meczu chat-trickiem odznaczył się Majowski.

Po porażce we Lwowie, Włosi spotykali się z Cracovią (4:3), Katowicami (6:0) i Wartą (3:1). Jak widzimy, jedynie lwowiacy mogli nawiązać godną grę z dziewiątą drużyną Włoch i trzykrotnym wówczas mistrzem tego kraju. Dopiero po 42 latach znów na pole wyszły drużyny z Milano i Lwowa. Tym razem przeciwnikiem Milano były lwowskie Karpaty.

W tym roku kibice zobaczyli też ostatnią grę i ostatni gol Wacława Kuchara – jego fenomenalna kariera sportowa zakończyła się po 27 (!) latach występów w barwach Pogoni. 19 sierpnia podczas gry z Warszawianką, z powodu braku zawodników, zmuszony został do wzięcia udziału w grze i uwieńczył to golem. Po zakończeniu gry przy owacjach publiczności ze łzami w oczach „Wacek” ostatecznie pożegnał się z wielkim sportem.

Gra towarzyska: Pogoń Lwów, Polska – AC Milan, Milan, Włochy – 5:3 (2:1);
15 września 1934, Lwów, stadion Pogoni, 4 tys. widzów, godz. 16:15;
Bramki: 1:0 – Majowski (9), 2:0 – Nahaczewski (19), 2:1 – P. Silvestri (19), 3:1 – Kraus (48), 4:1 – Majowski (61), 4:2 – Stella (69) (ew. – Rossi (70), 4:3 – Stella (72), 5:3 – Majowski (79, kar.).
Zawodnik Pogoni nie wykorzystał karnego.
Pogoń: Albański, Jeżewski, Zrubek, Deutschman, Wasiewicz, Hanin, Nahaczewski, Kraus, Zimmer, Majowski, Mieczysław Matyas.
Trener – Karol Hanke.
Milan: Compiani, Capitanio, Perversi, Rogiotti, Bartoletti (Panji), Cresta I, Arcari III, D. Rossi, Stella (Maestroni), P. Sylvestri, Moretti.
Trener – P. Baloncieri.
Sędzia: Głowacz (Przemyśl).

Bogdan Lupa
Tekst ukazał się w nr 23–24 (243–244) 18 grudnia 2015 – 14 stycznia 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X