Dominikanie. Część 1 Wystrój zewnętrzny świątyni podominikańskiej w Lubarze (fot. Dmytro Antoniuk)

Dominikanie. Część 1

Klasztory rzymskokatolickie na Wschodzie Rzeczypospolitej

Kontynuując naszą opowieść o klasztorach rzymskokatolickich na Ukrainie po Towarzystwie Jezusowym przejdźmy do ich najbardziej zagorzałych rywali – dominikanów.

Zakon Braci Kaznodziejów (Ordo Fratrum Praedicatorum) powstał w 1214 roku w Tuluzie. Jego założycielem był hiszpański kapłan Dominik Guzman. Oficjalnie po dwóch latach regułę zakonu zatwierdził papież Honoriusz III. Był to jeden z czterech zakonów żebrzących, którego zakonnicy nie mogli posiadać żadnej własności i żyli z datków.

Impulsem do powstania zakonu stała się herezja katarów (albigensów), która szerzyła się w południowej Francji. Uważali oni bowiem, że świat wraz z całą materią stworzone zostały przez złego ducha Demiurga i jedynie dusza ludzka jest w tym cząstką dobra. Nie uznawali też wcielenia Chrystusa, uważając go jedynie za dobrego ducha, a jego ciało – za iluzję. Albigensi wędrowali po miastach, głosząc własną ascezę i bezlitośnie krytykując kościół katolicki za bogactwo i zbytek, w którym pławili się jego przedstawiciele.

Dominik Guzman wspólnie z biskupem Diego w 1206 roku, wyruszyli boso, bez pieniędzy i żywności do Langwedocji, gdzie wobec mieszkańców miasta wstąpili w żarliwe dysputy teologiczne z katarami, nawracając na łono kościoła wielu obecnych. W owych czasach kapłan katolicki, który zrzekł się majątku, był kimś wyjątkowym. Ziarna nauki św. Dominika padły w żyzną glebę – dołączyło do niego wielu naśladowców i w ten sposób powstał pierwszy klasztor dominikanów w Tuluzie.

Głoszenie słowa Bożego nie było jedynym zajęciem żebrzących zakonników. Po zatwierdzeniu reguły przez Watykan zakon szybko się rozprzestrzenił, oo. kaznodzieje założyli szkoły teologiczne, gdzie studiowali zarówno bracia zakonni, jak i seminarzyści czy kapłani diecezjalni. Z czasem dominikanie przejęli katedry teologii na wielu europejskich uniwersytetach. Zakonnik Robert de Sorbon założył kolegium w Paryżu i jego imię nosi dzisiejszy uniwersytet – Sorbona. Dominikaninem był też filozof i teolog św. Tomasz z Akwinu, malarz wczesnego renesansu bł. Fra Angelico, pisarz-utopista Tomasz Campanella i nawet Giordano Bruno, który jednak z czasem wystąpił z zakonu. Dominikanie byli spowiednikami prawie na wszystkich dworach królewskich Europy. Dopiero w XVI wieku zastąpili ich w tym jezuici.

Niejednoznaczną kartą w historii zakonu jest to, że dominikanie stali na czele świętej inkwizycji. Wystarczy tu wspomnieć wielkiego inkwizytora Tomasza Torquemadę, którego ręce splamione są niewinną krwią. Wspomnieć tu należy też niemieckich inkwizytorów Henryka Kramera i Jakóba Sprengera – autorów traktatu z demonologii Malleus Maleficarum (1486 r.), znanego też jako „Młot na czarownice” – według tych instrukcji „rozpoznawano” wiedźmy i ich los był przesądzony.

Ważną częścią działalności zakonu była praca misjonarska. Zgromadzenie założyło archidiecezję w Persji. Były też diecezje w Iranie, Chinach, Afryce. W 1233 roku miała miejsce misja św. Jacka Odrowąża do Kijowa, gdzie założył klasztor. Dominikanie byli pierwszym zakonem katolickim, posiadającym ośrodki na terenach dzisiejszej Ukrainy. Podczas oblężenia Kijowa przez Mongołów św. Jacek zabrał Najświętszy Sakrament z ołtarza kościoła i już miał uchodzić z kościoła, gdy usłyszał głos: „Synu Jacku, dlaczego uciekasz sam? Zabierasz Syna mojego, a mnie zostawiasz? Chcesz, aby Tatarzy zniszczyli ten posąg? Weź mnie ze sobą!”. Zdziwiony Jacek odpowiedział: „Przenajświętsza Pani, bardzo ciężki jest twój posąg, jakżeż go poniosę?”. Na to usłyszał odpowiedź: „Weź go, a mój Syn uczyni go lekkim”. Przekonawszy się o tym, dominikanin zabrał posąg i doszedł z nim do Lwowa, gdzie kamień odzyskał swój ciężar. I dziś św. Jacek, patron ruskich dominikanów przedstawiany jest z posążkiem Matki Bożej z Dzieciątkiem w ręku.

Zakon Braci Kaznodziejów miał na terenach Ukrainy największą ilość ośrodków w porównaniu z innymi zgromadzeniami łacińskimi. Ich tradycja architektoniczna jest niezwykle różnorodna – należą do niej zarówno surowe obiekty (jak w Starokonstantynowie), jak też niezwykle bogate barokowe i neogotyckie świątynie (Lwów, Tarnopol, Bar). W sumie od XIII do XIX wieku na Ukrainie było ponad 60 dominikańskich klasztorów.

Istnieje też druga, nieoficjalna nazwa zakonu. Pochodzi z gry słów w języku łacińskim Domini canes – psy Boga. Na ich kościołach w Kamieńcu Podolskim i we Lwowie można zobaczyć płaskorzeźbę psa, trzymającego w paszczy gorejąca pochodnię – symbolizuje to pałający ogień wiary, którego broni zakon. Oficjalnym herbem zakonu jest czarno-biały krzyż na tarczy o takich samych kolorach z gwiazdą u góry, owity wstęgą ze słowami: „Laudare, Benedicere, Praedicare” (Chwalić, Błogosławić, Głosić). Habit dominikanina składa się z białej tuniki przepasanej pasem z różańcem, który według legendy otrzymał św. Jacek od Matki Boskiej. Poza klasztorem zakonnik ubiera czarną kapę (płaszcz) z kapturem. Czerń symbolizuje pokutę, biel zaś – ubóstwo.

Podobnie jak franciszkanie, dominikanie mają żeńską gałąź zakonu – dominikanki oraz tzw. trzeci zakon – tercjarzy. Jego członkowie żyją życiem zakonnym pośród świata. W odróżnieniu od Braci Mniejszych dominikanie w ciągu swej historii uniknęli większych rozłamów wewnętrznych. Dziś zakon jest jednym z najbardziej wpływowych w świecie katolickim i ma swoje ośrodki na wszystkich kontynentach. Na Ukrainie zakon posiada pięć klasztorów, z których tylko jeden należał do nich w przeszłości.

Naszą wędrówkę rozpoczniemy od klasztoru dominikanów w Lubarze, leżącym nad Słuczem koło szosy na Chmielnik. Z informacji badającej historię ukraińskiej spuścizny dominikanów Natalii Ursu, konwent powstał w 1630 roku i został założony przez wojewodę ruskiego Stanisława Lubomirskiego. Przyczyniła się do tego jego małżonka Zofia Ostrogska, której spowiednikiem był dominikanin Adam Piekarski. Pierwotny drewniany klasztor został zniszczony przez kozaków. Dzisiejsze zabudowania zostały wzniesione przez starostę barskiego i miecznika koronnego Franciszka Lubomirskiego w latach 1752-1765. Konsekrował konwent pod wezwaniem św. Michała Archanioła i św. Jana Nepomucena biskup kijowski Józef Załuski. Był między innymi kolekcjonerem cennych ksiąg i założycielem pierwszej publicznej biblioteki w Rzeczypospolitej.

Jak na tereny wschodniej Rzeczypospolitej klasztor miał dość nietradycyjny wygląd: jednokopułowa świątynia mieściła się w centrum piętrowego klasztoru. Podobna architektura występuje jedynie w Komargrodzie i Tulczynie (ten ostatni zachował się). Oprócz tego falista linia fasady kościoła, mająca rysy baroku i rokoko też jest nietradycyjna. Takie rozwiązania łączą z postacią nadwornego architekta jezuitów Pawłem Giżyckim, ale nie ma potwierdzenia, żeby to on działał w Lubarze.

Na początku XIX wieku działało tu studium (szkoła) wyższego stopnia, gdzie wykładane były między innymi greka, gramatyka, filozofia i teologia moralna. Wprawdzie ta ostatnia przeznaczona była jedynie dla zakonników i nowicjatu. Uczniowie mieli do dyspozycji bibliotekę, składająca się z 1438 tomów. Przy konwencie działała też 4-klasowa szkoła parafialna z pensjonatem. Dominikanie utrzymywali również kapelę muzyczną, gdzie nauczano muzyki sieroty.

Sam klasztor powstał nieco później niż kościół – w 1782 roku. Ozdobą klasztoru była olbrzymia biblioteka i szczególnie galeria, gdzie wystawiano portrety papieży oraz kilku biskupów. Na siedmiu obrazach przedstawiono sceny męczeństwa dominikanów z czasów wojen z Tatarami i kozakami. Jak twierdzi krajoznawca Wiktor Kanczury – na jednym z nich, pochodzącym z XVIII wieku, zatytułowanym „Męczennicy lubarscy”, przedstawiono znęcanie się kozaków nad dziewięcioma lubarskimi dominikanami. Znanych jest siedmiu: przeor Tatarski, kaznodzieja Gabriel, organista Antoni, egzorcysta Cyprian, br. Witus, lektor Hiacenty i wikary Krychtyn. Na innym obrazie przedstawiono jak podczas najazdu Tatarów na Lubar (prawdopodobnie w 1653 roku) ordyńcy zdarli skórę z proboszcza (chrześcijanie mieli jakiś szczególny pociąg do przedstawiania okropnych scen).

W kościele, oprócz ołtarza głównego – Matki Bożej Różańcowej, były cztery ołtarze boczne, z których jeden był najbardziej czczony – z obrazem Zbawiciela Lubarskiego. Ten obraz ogłoszono jako cudowny w 1794 roku, znany zaś poeta Władysław Syrokomla (Ludwik Kondratowicz) napisał na jego cześć modlitwę-hymn, którego odmawianie pomagało cierpiącym. Według zapisanych zeznań, nadworny szlachcic księcia Lubomirskiego Jakób Nowicki zauważył, że obraz Męki Pańskiej pokryły krople potu. Potwierdziła to jego żona i inni domownicy. Obraz przekazano do cerkwi unickiej w miejscowości Hryniów. Zjawisko to powtórzyło się podczas nabożeństwa w obecności licznych wiernych. Na wieść o tym biskup Kajetan Sołtyk nakazał opieczętować obraz, a następnie z grupą kanoników i teologów uznał nadprzyrodzoną przyrodę tego zjawiska. Potwierdziło to również dziewięciu świadków. Po tym obraz przekazano dominikanom do Lubaru, gdzie odbyło się uroczyste nabożeństwo.

W 1831 roku klasztor pozbawiono dużej części majątku i po powstaniu styczniowym ostatecznie skasowano. Świątynia jednak stale była czynna. Władze carskie zamierzały założyć w klasztorze szpital wojskowy, ale ostatecznie w 1893 roku przekazano zabudowania na żeński klasztor prawosławny. Klasztor przestał istnieć w 1918 roku, gdy został rozebrany na materiały budowlane. Świątynia jednak była czynna do 1934 roku, kiedy to ją zamknięto, a cudowny obraz znikł. Podczas wojny świątynię otwarto na nowo i działała ona do 1945 roku, kiedy to po raz ostatni udzielono w niej ślubu.

Pomimo próśb licznych wiernych kościoła nie oddano, lecz urządzono w nim magazyn i śmietnisko. Zwrócono go dopiero w 1989 roku i pierwszym kapłanem został tu bernardyn o. Stanisław Szyrokoradiuk, późniejszy biskup kijowsko-żytomierski, a obecnie administrator diecezji łuckiej.

Dziś z dawnego zdobnictwa świątyni nie pozostało nic, oprócz murów. Zachowało się kilka wot, które były przy ołtarzu Zbawiciela Lubarskiego. Mimo, że parafia nie jest liczna, świątynia została wewnątrz całkowicie odnowiona i ozdobiona w kopule freskami czterech ewangelistów.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 12 (328) 28 czerwca – 15 lipca 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X