Czy Chiny będą dalej tak szybko się rozwijać?

Czy Chiny będą dalej tak szybko się rozwijać?

Na to pytanie, zadane w tym roku mieszkańcom tego kraju, absolutna większość z nich odpowiedziała twierdząco. Chińczycy wierzą w to tym bardziej, gdyż rok 2012 jest dla nich Rokiem Smoka, który jest dla nich najważniejszym z symboli narodowych, z racji tego, iż uważają się za jego potomków.

Jednak nie symbolika ma tutaj decydujący wpływ na marzenia przeciętnego Chińczyka lecz rozbudzone nadzieje, spowodowane bardzo silnym wzrostem gospodarczym w ostatniej dekadzie. Wzrost gospodarczy i rozwój dużych aglomeracji spowodowały mechanizm pompy ssącej sięgającej do obszarów wiejskich w poszukiwaniu siły roboczej.

Tym sposobem rozbudzone zostały ambicje chińskiej prowincji na awans ekonomiczno-społeczny, który ma miejsce. Kryzys ekonomiczny Zachodu wydaje się nie robić na nich wrażenia. Chińczycy źródeł kryzysu na Zachodzie upatrują w przesadnie rozbudowanych świadczeniach socjalnych, choć nikt o tym głośno nie mówi. W strefie euro bezrobotni otrzymują miesięczne zasiłki, które są kilkukrotnie wyższe jak przychód roczny mieszkańca chińskiej wsi.

Rok 2012 jednak nie będzie tak pomyślny dla wielu z nich, chociażby ze względu na zmianę polityki banków, które w znacznym stopniu ograniczają kredytowanie w obawie o przegrzanie gospodarki i jej niewypłacalności. Efektem ubocznym tej polityki jest rynek pożyczek lichwiarskich, czego przykładem może być miasto Wenzhou (ok. 880 tys. mieszkańców) we wschodnich Chinach, gdzie wielu kredytobiorców po niemożności spłacenia kredytu, uciekało lub popełniało samobójstwo i w efekcie lokalny rynek kredytowy popadł w kryzys.

Problemem jest nierównowaga w dystrybucji owoców wzrostu gospodarczego. Dysproporcje pomiędzy bogatymi a biednymi są coraz większe i wzbudzają niezadowolenie społeczeństwa. Budownictwo zaobserwowało spadek cen nieruchomości i deweloperzy zastanawiają się kiedy pęknie bańka spekulacyjna na tym rynku.

Dla przykładu mieszkaniec Pekinu, przy obecnych cenach na rynku budowlanym, może w ciągu roku zarobić na 1,5 m kwadratowego mieszkania. Inne uboczne efekty gwałtownego wzrostu – to degradacja środowiska naturalnego i zanieczyszczenie powietrza w dużych aglomeracjach ponad wszelkie normy. Władze chińskie bardzo niechętnie przyznają się do tego stanu rzeczy, nie publikując raportów o stanie środowiska. Przykładem degradacji środowiska może być odwoływanie w niektóre dni lotów z lotnisk w Szanghaju czy Pekinie ze względu na olbrzymie zapylenie powietrza.

Chiński model polityczny, niepowtarzalny i nieprzejrzysty, stanowi wielką zagadkę. Jego znaczenie oraz wpływ na gospodarkę jest niebagatelny. W tym roku na jesieni odbędzie się XVIII Zjazd Komunistycznej Partii Chin [KPCh], na którym prawdopodobnie nastąpi zmiana pokoleniowa we władzy. Szeregowi członkowie partii nie mają żadnego pojęcia, a tym bardziej wpływu, na następujące zmiany we władzy.

Jak wiadomo, gwałtowny wzrost gospodarczy powoduje wzrost znaczenia tego kraju w Azji i zmianę jego obecnej pozycji. System polityczny tego kraju nie jest ani kapitalizmem ani komunizmem, tak więc będzie on szukał spoiwa ideologicznego i być może będzie to nacjonalizm. Jednak taki rozwój sytuacji może ponownie zaognić sprawę Tajwanu, zbuntowanej prowincji, która samodzielnie bardzo dobrze rozwija się gospodarczo od 1949 roku.

Na wspólną ideologię narodową nie brakuje też „księżycowych pomysłów”, jakie zaproponował sekretarz partii jednego z dużych chińskich miast. Jego pomysł – to reanimacja tak zwanej „czerwonej kultury” czasów Mao, czyli wspólne recytacje, śpiewy piosenek rewolucyjnych, praca studentów na wsi. Pomysły tego typu są jednak przyjmowane z politowaniem.

Dalszy rozwój gospodarczy Chin uzależniony jest od modelu wzrostu, jaki zostanie przyjęty przez KPCh. Towar „made in China” – to towar z reguły niskiej jakości, a jego zbyt stanowi coraz większy problem. Tania siła robocza, przestaje być tania, rezerwy proste są na wyczerpaniu. Tak więc bez nowego modelu, stymulującego dalszy wzrost gospodarczy, Chińczyków czeka stagnacja, czego najbardziej się obawiają w roku 2012.

Jan Wlobart
Tekst ukazał się w nr 6 (154) 30 marca – 12 kwietnia 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X