Andrij Moczórad: „Nie mogłem stać z boku”

Andrij Moczórad jako jeden z pierwszych chciał zaciągnąć się do wojska, ale nie dostał się ze względu na stan zdrowia. Dlatego zdecydował się walczyć inaczej, podając informacje, a na wschodzie Ukrainy pomagał również żołnierzom jako wolontariusz. Z dziennikarzem-dokumentalistą rannym w strefie operacji antyterrorystycznej (tzw. ATO) rozmawiał Aleksander Kuśnierz.

Pracowałeś w strefie operacji antyterrorystycznej jako dziennikarz, jak wyglądała ta praca?Pracowałem jako dziennikarz, współpracowałem z różnymi mediami, dla których robiłem zarówno, artykuły jak i zdjęcia oraz wideo. Trudno być tylko dziennikarzem, gdy obok ciebie walczą twoi przyjaciele i rodacy. Zrozumiałem, że nie mogę po prostu stać z boku, wiedziałem, że wcześniej czy później zostanę wciągnięty w to, co się dzieję wokół. Przyzwyczailiśmy się do tego, że gdzieś tam koło nas przeleciała kula i z czasem odnosiłem się do tego w taki sposób, że jeśli mnie trafi, to trafi. I tak jeździłem z wolontariuszami do różnych ochotniczych batalionów, gdzie robiłem materiały dla ukraińskich wiadomości.

Dlaczego zdecydowałeś się pomagać jako wolontariusz?
Tak, następnym etapem mego udziału stał się wolontariat. Miałem dużo przyjaciół i wiedziałem, że jestem potrzebny tym ludziom. Znajomy wojskowy zwrócił się do mnie abym zakupił dla nich różne rzeczy, które bez problemu można kupić w sklepach militarnych, lecz nasza armia ich nie miała. Również będąc na wschodzie, pocztą przesyłano mi zaopatrzenie abym je dostawił w miejsce przeznaczenia.

Czym się różni praca dokumentalisty od pracy dziennikarza?
Z dziennikarza zmieniłem się w dokumentalistę. Dołączyłem do batalionu, aby dokumentować to, co się tam dzieję i nie robić sensacyjnych wiadomości dla telewizji. Pracowałem bez wynagrodzenia. Chciałem nakręcić film dokumentalny o batalionie z punktu widzenia jednego z żołnierzy, ale zostałem ranny. Dla mnie praca dokumentalisty nie polega na tym, aby część historii zmyślić, w innym miejscu sfilmować wystrzały, potem to razem zmontować, jak często robią to ukraińskie media. Dokumentaliści nie mają potrzeby zmyślać.

Dziennikarze, którzy pracują za wynagrodzenie, robią świeże i sensacyjne wiadomości. Co wynikało z tego, że dziennikarze kręcili materiały w bardzo oddalonych miejscach i byli bardzo dalecy od wojskowego dziennikarstwa? Wielu dziennikarzy i redaktorów nie chciało nawet słuchać o tym, czym jest wojna. A goniąc za jakimś tematem i rankingiem narażali żołnierzy na niebezpieczeństwo. Wielki problem tkwi w tym, że na Ukrainie nie ma korespondentów wojennych, którzy wiedzą jak się zachować w warunkach walk i rzetelnie opisać sytuację. Teraz już wiem, gdzie powinienem być, aby nie przeszkadzać i nie plątać się żołnierzom pod nogami.

Jak żołnierze reagują na pracę dziennikarzy?
Wśród żołnierzy panuje przekonanie, że dziennikarzem wojennym może być tylko osoba, która wcześniej odbyła służbę w wojsku. Mam wrażenie, że gdyby nasze media w pełni i rzetelnie odzwierciadlały wydarzenia, które działy się na wschodzie jako przeciwwagę wobec rosyjskiej propagandy – ta wojna wyglądałaby zupełnie inaczej. Często spotykałem się z pytaniami – „dlaczego to kręcisz?”. Żołnierze nie rozumieją tego, że ludzie, którzy mieszkają na przykład we Lwowie, muszą wyobrazić sobie to, co się dzieję na wschodzie. I nawet banalne warunki w jakich mieszkają, dla widza spoza strefy walk są interesujące i bardzo ważne. Widz nie jest obojętny wobec wydarzeń, które są oddalone od niego o kilkaset kilometrów.

Z jakimi problemami spotykają się ukraińscy dziennikarze w strefie operacji antyterrorystycznej?
Ogromny problem dziennikarzy w strefie operacji antyterrorystycznej polega na totalnym braku przygotowania ze strony technicznej: brakuje odpowiedniego sprzętu do tego rodzaju pracy, w warunkach z ograniczonym dostępem do internetu i do prądu. Na Ukrainie przewidziane są programy rehabilitacji psychicznej, ale nie mówi się o rehabilitacji psychicznej dziennikarzy, którzy tam pracowali. Praca dziennikarza na froncie często przynosi większy stres niż praca żołnierza, często wiąże się z ogromną odpowiedzialnością za życie żołnierzy. Ogromnym problemem dziennikarza, który podejmuję pracę w strefie działań wojskowych, jest utrudnienie komunikacji z redaktorem. Żaden redaktor ukraińskich mediów, z którymi pracowałem, nie mógł pojąć co znaczy praca dziennikarza w strefie operacji antyterrorystycznej, że to nie jest film, że to nie są ustawione plany. Zdjęcia z walk nie zawsze dają tyle dramatyzmu ile oczekuje redaktor. Każde wydanie wiadomości na Ukrainie to przede wszystkim show, a nie rzetelne i bezstronne wydanie wiadomości. Jednym z najlepszych sposobów zdobywania wiadomości z frontu są posty na facebooku, umieszczane przez chłopaków, którzy tam walczą. Problemy wynikają także z przekazywaniem materiałów zrobionych w strefie operacji antyterrorystycznej, bo wojna to sytuacja kryzysowa, gdzie wynika masa nieprzewidzianych rzeczy, do których po prostu nie sposób się przygotować.

Rozmawiał Aleksander Kuśnierz
Tekst ukazał się w nr 2 (222) za 30 stycznia – 16 lutego 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X