Ach, co to był za ślub!

6 lipca we lwowskiej bazylice metropolitalnej odbył się ślub Joanny Janczyckiej i Jana Sabadasza. Stało się już bowiem piękną tradycją, że wielu lwowiaków z młodego pokolenia, mimo iż na stałe osiedlili się w Polsce, chcą w ten sposób wrócić w swoje rodzinne strony, podkreślając skąd ich ród.

Zawarcie sakramentu małżeństwa potwierdził i pobłogosławił młodej parze abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski. W swoim kazaniu hierarcha zacytował poetę ks. Wacława Buryłę: „Nie uciekaj, nie bój się miłości, nic piękniejszego chyba się w życiu nie wydarzy, miłość przynosi szczęście, z miłością człowiekowi najbardziej do twarzy”.

Mszę św. koncelebrowali ks. prałat Jan Nikiel – proboszcz katedry lwowskiej, ks. Andrzej Cypryś – dyrektor Instytutu Teologiczno-Pastoralnego w Rzeszowie, proboszcz kościoła św. Antoniego o. Paweł Odój oraz o. Władysław Lizun. Na zakończenie mszy świętej abp Mieczysław Mokrzycki przekazał w darze nowożeńcom różańce, które na tę okazję zostały poświęcone przez papieża Franciszka.

Oprawę muzyczną mszy zapewnił chór katedry lwowskiej im. Jana Pawła II, soliści oraz kwintet dęty we współpracy z kierownikiem chóru „Echo” Edwardem Kucem. Wszystkie utwory zostały wykonane po łacinie z najwyższym kunsztem artystycznym. Mszę rozpoczęto pieśnią maryjną „Śliczna Gwiazdo Miasta Lwowa” – hymnem Lwowa, który jest wykonywany podczas wielkich uroczystości.

Panna młoda zaprezentowała się w pięknej, klasycznej i niezwykle eleganckiej białej sukni z trenem, natomiast pan młody w klasycznym fraku angielskim. Para młoda zaręczyła się w maju 2018 roku w Rzymie przy Fontannie di Trevi, a na miejsce swojego ślubu wybrała Lwów, z którego pochodzi pan młody.

{gallery}gallery/2019/slub_Sabadasz{/gallery}

Para młoda zadbała o najmniejsze szczegóły – zarówno ceremonia zaślubin, jak i dalszy przebieg uroczystości odbył się przy zachowaniu przedwojennych, polskich tradycji. Był Walc Barbary z filmu „Noce i Dnie”, skomponowany przez Waldemara Kazaneckiego, w choreografii Kuby Makowczyńskiego – jako pierwszy taniec. Był polonez Wojciecha Kilara z filmu „Pan Tadeusz”, którym para młoda oddała hołd swojemu wieloletniemu przyjacielowi – nieżyjącemu już polskiemu kompozytorowi muzyki poważnej i filmowej oraz pianiście, urodzonemu we Lwowie.

Składając życzenia nowożeńcom, dyrektor Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie Zbigniew Chrzanowski wyznał im, że dawno nie brał udziału w tak pięknej uroczystości weselnej i z tego powodu czuje się bardzo szczęśliwy i nawet dumny. – Piękno architektury bazyliki lwowskiej, homilia ks. abpa Mokrzyckiego, jak również muzyka Bacha, Mozarta, Wagnera, a potem piękny walc z muzyką z filmu „Noce i dnie” i ten polonez, zatańczony przez wszystkich gości weselnych (z wyjątkiem osób w sutannach i habitach) z Edwardem Sosulskim w roli wodzireja, piosenki lwowskie stworzyły niepowtarzalny klimat iście lwowski i polski, a jeśli do tego dodać urodę, elegancję, wytworność pary młodej, to trzeba westchnąć: Ach, co to był za ślub! I mimo woli przychodzi mi do głowy mój własny ślub sprzed 60 laty, również w katedrze lwowskiej, tylko po kryjomu, w zakrystii, a pod drzwiami dwójka sapiących kagebistów. Takie były czasy. A u Joasi i Janka poczułem się bardzo szczęśliwy – dodał.

Anna Gordijewska
Tekst ukazał się w nr 13 (329) 16-29 lipca 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X