A tak się zaczęło

13 czerwca br. miała miejsce 110. rocznica strasznej tragedii w Borysławiu. Te lata w Borysławiu były przysłowiowymi „tłustymi latami”. Teren naszpikowany był szybami naftowymi jak drzewami w lesie. Igraszki z przyrodą musiały w końcu doprowadzić do nieszczęścia.

Na przedmieściu Tustanowice przy wierceniu otworu szybu naftowego firmy „Oil City”, będącej własnością berlińskiej firmy Braum&Berman, na bardzo wydajnym złożu z głębokości ponad 1000 m, eksplodowała mieszanka nafty i gazu. Słup nafty sięgał 100 m, a wybuch zniszczył wszystko w promieniu 50 m. Jak obliczono, wydajność szybu wynosiła 3 tys. ton nafty (równowartość 60 wagonów kolejowych) i 900 tys. ton gazu.

Był to wspaniały „fajerwerk”, ale niestety z bardzo smutnym wynikiem. Ropa zalewała teren przedmieścia, dostała się do rzeki Tyśmienicy, a z nią do Dniestru. Wyrzut trwał do 4 lipca, kiedy to w niego uderzył piorun. Mieszkańcy miasta odetchnęli z ulgą, bowiem ropa zaczęła się palić i już nie zalewała przedmieścia. Płomień oświetlał Borysław w nocy i we dnie. Mówiono, że jest to „szczęście w nieszczęściu”.

Do likwidacji awarii wciągnięto wojsko austriackie. Żołnierze zrobili stalowy „blat” o średnicy 20 m i przy pomocy lin zaczęli nasuwać go na otwór. Zachował się on do dziś. Jest na nim zawór, a obok tablica o następującej treści: „Oil City – zabytek przemysłu naftowego i gazowego”.

Społeczność Borysławia miała pretensje do firmy „Oil City” o to, że odwiert wiercono trzynastego – w feralną datę. Warto tu przytoczyć słowa wielkiego Alberta Einsteina – „Łatwiej jest rozszczepić atom, niż pokonać ludzkie zabobony”. Ale i we Lwowie na przedwojennych ulicach nie było kamienic z nr 13 lub krotnym. Były nr 12 a lub od razu 14, czy 25 i po nim – 27.

Zbigniew Zawałkiewicz
Tekst ukazał się w nr 12 (304) 30 czerwca – 16 lipca 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X