80. rocznica likwidacji więzień lwowskich Lwów, 1941, z archiwum autora

80. rocznica likwidacji więzień lwowskich

W drugiej połowie czerwca mija 80 rocznica jednej z największych zbrodni sowieckich podczas II wojny światowej – wymordowania więźniów przetrzymywanych w więzieniach na terenie całych okupowanych przez ZSRR Kresów.

Dokonane przez NKWD masakry więźniów zajmują szczególne miejsce w historii Lwowa. Skala zbrodni poraża do dziś dnia, a okrucieństwo oprawców szokuje kolejne pokolenia badaczy. Sam temat zbrodni popełnionej przez wycofujących się z Kresów sowietów posiada dość bogatą literaturę przedmiotu, jednakże nadal nie jest obecny w polskiej świadomości historycznej, tak jak chociażby zbrodnia katyńska, czy też masowe wywózki na Syberię. Z tego też względu kolejna, 80 już rocznica, jest okazją zarówno do odświeżenia naszej pamięci historycznej, jak też do podjęcia szeroko zakrojonych działań dydaktycznych dotyczących kolejnych pokoleń polskiej młodzieży. Obecnie jest to szczególnie ważne, gdyż ze względu na upływ czasu odchodzą ostatni świadkowie tamtych tragicznych wydarzeń.

Wiele szczegółowych informacji, w tym relacji ocalałych świadków, możemy odnaleźć w materiałach zakończonego w 2015 r. śledztwa prowadzonego przez IPN-Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. W internecie pojawia się również coraz więcej skanów oficjalnych sowieckich dokumentów pochodzących z dawnych archiwów KGB (znaleźć je można min. na stronie Muzeum Więzienia na Łąckiego pod adresem http://www.lonckoho.lviv.ua/)

Lwowskie więzienia podczas sowieckiej okupacji

Po rozpoczęciu okupacji Lwowa sowieci utworzyli trzy główne areszty: nr 1 na Łąckiego, nr 2 na Zamarstynowskiej oraz nr 4 – Brygidki. Więzienie nr 3 znajdowało się na zamku w Złoczowie i służyło jako areszt dodatkowy wykorzystywany w przypadku przepełnienia zakładów we Lwowie. Więźniów przetrzymywano również w przekształconym na areszt dawnym posterunku policji na ul. Jachowicza. We wszystkich więzieniach panował straszliwy ścisk – nie przestrzegano nawet sowieckich limitów. Przykładowo wg norm NKWD w areszcie na Łąckiego mogło przebywać nie więcej niż 1500 osób, a zazwyczaj przetrzymywano w nim ponad 3600. Za ochronę aresztów oraz transport więźniów odpowiadał 326 Pułk Konwojowy Wojsk NKWD stacjonujący w domu Inwalidów na Kleparowskiej.

Według oficjalnych sowieckich danych 22 czerwca 1941 r. w obwodzie lwowskim przetrzymywano 5424 więźniów, jednakże zaraz po wybuchu wojny liczba ta zaczęła szybko rosnąć, gdyż w nowych warunkach NKWD rozpoczęło aresztowania wszystkich potencjalnych wrogów władzy. Sytuacja stała się krytyczna po 24 czerwca, kiedy to członkowie grup dywersyjnych OUN podjęli nieudaną próbę zajęcia Lwowa, po której w wyniku sowieckiego odwetu w masowych łapankach zabito i aresztowano kilka tysięcy, najczęściej przypadkowych osób.

Początek masakry

W dniu rozpoczęcia działań wojennych zarząd obwodowego NKWD podjął decyzję o przyśpieszeniu wykonania wyroków na skazanych już na karę śmierci. W nocy rozstrzelano 108 więźniów. Rankiem następnego dnia do wszystkich więzień na terenie USRR dotarł rozkaz 2445/M podpisany przez Ludowego Komisarza Bezpieczeństwa Państwowego W. Mierkułowa, i Naczelnika Zarządu Więziennictwa NKWD USRR kapitana bezpieczeństwa państwowego Filippowa, który nakazywał przeprowadzenie pilnej selekcji więźniów oraz rozdzielenie ich na kilka kategorii. Aresztowanych za sprawy kryminalne miano zwolnić. Uwięzionych z paragrafów „politycznych” rozdzielono na dwie grupy – przeznaczoną do wywózki do łagrów oraz tych, których postanowiono rozstrzelać na miejscu. Obowiązek selekcji złożono na barki miejscowych Zarządów NKWD oraz Prokuratury.

W obwodzie lwowskim plan zakładał deportowanie5000 więźniów. Dla tego celu wydzielono nawet 204 wagony, jednakże zniszczenia infrastruktury kolejowej wywołane niemieckimi nalotami, sprawiły iż zdołano odesłać na wschód jedynie 1822 więźniów. Z raportów naczelnika Wydziału Więziennictwa Zarządu NKWD obwodu lwowskiego Lermana, wiadomo, że do 24 czerwca we Lwowie i Złoczowie rozstrzelano 2072 osoby. Egzekucje trwały jednak nadal. Na skutek narastającej paniki więźniów mordowano już bez załatwiania jakichkolwiek formalności. 26 czerwca zatwierdzono co prawda spisy na jeszcze 2068 osób, jednakże nie miało to już wpływu na przebieg zbrodni.

W pierwszych dniach po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej więźniów mordowano z zastosowaniem standardowych sowieckich metod. Po wyczytaniu nazwiska zabierano kolejne osoby z celi, po czym rozstrzeliwano je w piwnicach strzałem w tył głowy. Ciała wywożono poza miasto. Metoda ta okazała się jednak zbyt powolna, dlatego też wkrótce zaczęto rozstrzeliwać bezpośrednio w celach. W wielu przypadkach do mordowania więźniów wykorzystywano bagnety oraz specjalne gumowe pałki zakończone ołowianym ciężarkiem. Część cel zamurowano, skazując uwięzionych w nich ludzi na bestialską śmierć poprzez uduszenie.

W nocy z 24 na 25 czerwca spanikowani enkawudziści opuścili Brygidki i więzienie przy ul. Zamarstynowskiej. Wykorzystując powstałe zamieszanie części więźniów udało się uciec, jednakże większość obawiając się prowokacji pozostała w celach. Około 4 nad ranem sowieckie dowództwo opanowało panikę we własnych szeregach. Czekiści powrócili do więzień. W kierunku próbujących ucieczki otworzono ogień z broni maszynowej, pozostałych zaś ponownie zapędzono do cel. Rankiem rozpoczęły się masowe egzekucje. Pośpiech w mordowaniu sprawił, iż do cel wrzucano granaty oraz otwierano do stłoczonych więźniów ogień z broni maszynowej. Wielu ciężko rannych konało godzinami w okropnych męczarniach.

Przebieg zbrodni w innych więzieniach był niemalże identyczny. W aresztach przy ul. Jachowicza oraz Zamarstynowskiej i Łąckiego część zamordowanych pochowano na podwórzu. Zwłoki przysypano niegaszonym wapnem, co miało przyśpieszyć ich rozkład. Pośpiech oprawców sprawił, iż większość ciał pomordowanych pozostała bezpośrednio w celach.

Masowe egzekucje trwały nieprzerwanie do nocy z 28 na 29 czerwca, kiedy to ostatnie wycofujące się sowieckie oddziały podpaliły budynki użyteczności publicznej, w tym więzienia. Nieliczni ocalali zostali wypuszczeni z płonących już budynków przez mieszkańców miasta, którzy rzucili się im na ratunek i niemalże w ostatniej chwili pootwierali cele.

Informacje o popełnionej zbrodni błyskawicznie obiegły cały Lwów. O masowych mordach wiedziano już wcześniej od ocalałych, którym udało się zbiec z więzień podczas ucieczki enkawudzistów lub w trakcie niemieckich nalotów (przez wyrwę w murze spowodowaną wybuchem niemieckiej bomby zdołał uciec m.in. więziony przez sowietów o. Rafał Kiernicki), jednakże skala popełnionej zbrodni wstrząsnęła mieszkańcami miasta.

Po zajęciu Lwowa przez wojska niemieckie rozpoczęto pośpieszne ekshumacje masowych mogił oraz wynoszenie zwłok pomordowanych z poszczególnych cel i więziennych korytarzy. Do wykonywania tych prac nowi okupanci zmusili lwowskich Żydów, których powszechnie utożsamiano ze wspieraniem sowietów. Cała akcja była filmowana, a powstały materiał wykorzystano do celów propagandowych. Masowy mord dokonany przez NKWD stał się też pretekstem do dokonania inspirowanego przez Niemców pogromu ludności żydowskiej.

Wydobywanie ciał oraz identyfikacja pomordowanych trwały kila dni. Letnie upały sprawiały, iż zwłoki ulegały szybkiemu rozkładowi, stąd też znacznej części ofiar nie udało się już rozpoznać. Fetor unosił się nawet na sąsiadujących z więzieniami ulicach. Ze względów sanitarnych nie wszędzie udało się wydobyć szczątki pomordowanych. W areszcie przy ul. Jachowicza Niemcy zezwolili na ekshumację dopiero w styczniu 1942 r. Na Zamarstynowskiej mogiłę zabetonowano – ekshumację ofiar przeprowadzono dopiero w 1993 r, już po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości.

Bilans zbrodni

Według danych NKWD w całym obwodzie rozstrzelano 4140 więźniów, z czego 1681 osób w więzieniu na Łąckiego. Akta sowieckie nie oddają jednak realnej skali zbrodni, gdyż dotyczą tylko osób, którym założono sprawę śledczą. Znaczna część ofiar, zwłaszcza tych schwytanych już po 22 czerwca 1941 r. w ulicznych łapankach, nie była nawet odnotowana w więziennej dokumentacji.

Najbardziej zbliżone do rzeczywistości szacunki polskich historyków wskazują na liczbę co najmniej 5000 zamordowanych we Lwowie oraz blisko 24 tysiącach na terenie zachodnich obwodów Ukrainy. Warto podkreślić, iż większość ofiar stanowili ludzie młodzi. Prawie połowa nie miała ukończonych 30 lat. Wśród ofiar byli też nieletni (wg sowieckich „norm prawnych” odpowiedzialność karna za przestępstwa polityczne rozciągała się już na dzieci od 12 roku życia). Najmłodszymi zamordowanymi byli dwaj Polacy – 14 letni Karol Chil i 13 letni Witold Marcichowski. Najstarszą zamordowaną ofiarą był natomiast 78 letni Ukrainiec Ilia Myszohryb.

Ciąg dalszy historii

Dokonanie bestialskich mordów na więźniach nie kończyło jednak sprawy – przynajmniej w pojęciu NKWD. Już po kilku dniach od ucieczki z kresów czekiści zadbali o „legalizację” swoich działań. Na początku lipca zastępca Berii W. Czernyszow i Naczelnik Zarządu Więziennictwa Nikolski, wydali na piśmie polecenia aby ewakuować tylko tych więźniów, w stosunku do których toczą się śledztwa pozwalające na wykrycie agentury wroga. Pozostałych należało rozstrzeliwać na miejscu. Taki sposób postępowania na poziomie legislacyjnym 12 lipca 1941 r. zatwierdziło specjalnym dekretem Prezydium Rady Najwyższej ZSRR.

Do sprawy likwidacji więzień NKWD powróciło po ponownym zajęciu Lwowa w 1944 r. Nie chodziło jednak o zacieranie śladów zbrodni, ale o wyłapywanie osób, którym udało się ocaleć z masakry. Sowieci doskonale zdawali sobie sprawę, iż sporządzone przez nich spisy były niepełne, a część formalnie rozstrzelanych osób przeżyła – to właśnie ich szukano, aby kontynuować rozpoczęte podczas pierwszej okupacji Lwowa sprawy. Poszukiwania nierozstrzelanych trwały aż do lat 70. XX w.

Adam Kaczyński

Tekst ukazał się w nr 11 (375), 15 – 28 czerwca 2021

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X