19. Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński na Ziemi Lwowskiej

Na Ukrainę przybyli uczestnicy 19. Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego. 13 sierpnia, po zwiedzeniu Lwowa, polscy motocykliści udali się do Zadwórza, Brodów, Podkamienia i Huty Pieniackiej.

– 19. Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński ma dwie trasy – powiedziała dla Kuriera Galicyjskiego Katarzyna Wróblewska, komandor XIX Rajdu i wiceprezes Stowarzyszenia Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński. – Część osób pojechała przez Litwę i Łotwę do Rosji i prawdopodobnie tą drogą będzie wracać. Natomiast druga trasa wiedzie przez Ukrainę, Rosję, Białoruś i zatacza koło. Obydwie te trasy krzyżują się w Katyniu na wspólnych uroczystościach. Przez Rajd w tym roku przewinie się około 150 motocyklistów. Z nami wyruszył też Zlot Huta Pieniacka. Dzisiaj spotykamy się w Hucie. Będzie nas około stu motocyklistów i stworzymy na tę noc polską wioskę od nowa, aby oddać cześć, hołd, pamięć tym, którzy zginęli tu tylko dlatego, że byli Polakami. W tym roku mamy bardzo wielu nowych uczestników. Są nowe twarze, to bardzo dobrze, bo zarówno idea się rozszerza, jak i następuje specyficzne, głębsze dotknięcie, poznanie historii. Historii Polski, tej prawdziwej, która powinna być po prostu przekazywana z pokolenia na pokolenie. Bardzo cieszy, że jest wielu nowych uczestników i że ta inicjatywa będzie się rozszerzać.

{youtube}3mnBTkG7qKc{/youtube}

Na pytanie, jak odbiera ten rajd ludność miejscowa za wschodnią granicą Polski, Katarzyna Wróblewska odpowiedziała:

– Bez względu na to, przez który kraj na Wschodzie jedziemy, czy jest to Ukraina, czy Rosja, czy Białoruś, to zarówno Polacy na nas czekają, jak i ci ludzie, którzy co roku nas witają, towarzyszą i po prostu lubią dźwięk motorów. Nie ukrywam, że zawsze budzi w nich podziw idea przez nas niesiona. Czasami też mieszkańcy tych terenów zazdroszczą nam, że mamy taką pasję i że historia i pamięć jest dla nas tak istotna, i że jest to ten spiritus movens całego przedsięwzięcia. Że chce się nam przemierzać wiele tysięcy kilometrów tylko dlatego, żeby oddać cześć naszym bohaterom, naszym rodakom, którzy oddali swoje życie za wolność Polski.

W tegorocznym Rajdzie Katyńskim są motocykliści w różnym wieku z całej Polski. Marek Wierzba jest dyrektorem dużego szpitalu.

– To jest mój czwarty Rajd Katyński – powiedział. – Pierwszy był w 2012 roku. To był Rajd prowadzony jeszcze przez śp. Wiktora Węgrzyna. Trzy tygodnie na Kresach. W ciągu tych trzech tygodni dowiedziałem się w terenie tyle rzeczy na temat naszej historii, o których nie wiedziałem wcześniej, pomimo, że w szkole starałem się być w miarę pilnym uczniem i lubiłem historię. Ze zdziwieniem odkryłem, że jako naród nie znamy podstawowych faktów z naszej historii. Pierwszy wyjazd to było takie postanowienie, że jeżeli będę miał czas, zdrowie, siły, to będę starał się pojechać, żeby poznać, dowiedzieć się czegoś nowego, ale przede wszystkim pojechałem dla nich, dla tych wszystkich, którzy tutaj zostali. Rajd jest stosunkowo trudnym przedsięwzięciem. Wielu moich znajomych często mnie pyta: jak to jest? Zajmujesz sią wieloma sprawami na co dzień, nie przywykłeś do życia biwakowego, a jednak decydujesz się na coś takiego i to na trzy tygodnie. No, tak jest, że specyfika rajdu i niesamowita atmosfera wśród grupy, wśród kolegów przyciąga, ale przede wszystkim przyciągają Kresy, ta przebogata historia, tragiczna historia. Jest coś takiego jak poczucie obowiązku wobec swojego narodu, wobec swojej społeczności, wobec bliskich. Moja cała rodzina wywodzi się z Podhala i na Podhalu mieszkam, więc nikogo z naszej rodziny nie ma na Kresach. Nikt tutaj nie leży, nikt tu nie zginął, nie mniej jednak, to nie ma znaczenia, czy ktoś ma tu bliskich, miał czy nie miał. Wszyscy jesteśmy Polakami, wszyscy jesteśmy członkami tego samego narodu i ta historia wszystkich nas jednoczy. Ale również fakt, że kiedyś to była część naszego państwa. Śp. Wiktor Węgrzyn często powtarzał, że wszystko co najlepsze Rzeczpospolita miała z Kresów. Gdy pierwszy raz usłyszałem to stwierdzenie, byłem nawet trochę zdziwiony, ale z czasem, w trakcie kolejnych Rajdów, dowiadując się o różnych zdarzeniach i miejscach, starałem się pogłębiać swoją wiedzę, szukać w Internecie, szukać w książkach. Rzeczywiście, prawdziwe jest stwierdzenie, że bardzo dużo dobrego w tożsamości Polaków wywodzi się z historii Kresów.

Marek Wierzba podzielił się też wzruszającym wspomnieniem ze swego pierwszego rajdu na Kresy:

– Była taka scena, która kompletnie nas złamała, pomimo, że ja i wielu moich kolegów, którzy byli tu pierwszy raz, to faceci, a faceci nie są skłonni do płaczu. Już nie pamiętam jaka to była miejscowość, przejeżdżaliśmy przez Białoruś, odwiedzaliśmy różne polskie miejscowości, małe społeczności, gdzie są kościoły katolickie. W jednej wsi ludzie stali wzdłuż drogi i rzucali nam kwiaty. To było coś, czego nie zapomnę do końca życia, bo zdaję sobie sprawę, że to nie było na pokaz, to nie było wyreżyserowane. Robili to z potrzeby serca i z radości, że odwiedzili ich rodacy z Polski.

Wielu harleyowców pochodzi z rodzin kresowych. – Moja prababcia pochodzi spod Lwowa i chciałem poznać te tereny – stwierdził Bartłomiej Kurnicki. – Postanowiłem przyjechać tu z rajdem. Jest to, moim zdaniem, bardzo dobra inicjatywa, żeby upamiętnić tych wszystkich, którzy tu zginęli. We Lwowie modliliśmy się w katedrze, byliśmy na Cmentarzu Orląt i na Wzgórzach Wuleckich.

Fot. Konstanty Czawaga
{gallery}gallery/2019/rajdkatyn1{/gallery}

W miejscu dawnej polskiej wsi Huta Pieniacka polowej mszy św. przewodniczył ks. Wiktor Antoniuk z pobliskiego miasteczka Brody, homilię wygłosił o. Marek Kiedrowicz, franciszkanin z Gdańska i zarazem kapelan Rajdu Katyńskiego.

– Z Rajdem Katyńskim jadę już po raz szósty – powiedział o. Marek Kiedrowicz. – Po raz pierwszy byłem tutaj, w Hucie Pieniackiej, dziesięć lat temu, w roku 2009. Rzeczywiście, jest to miejsce szczególne, jak na to dzisiaj w swoim słowie przy pomniku zwróciła uwagę pani Małgorzata Gośniowska-Kola, prezes Stowarzyszenia Huta Pieniacka. Jest czymś wyjątkowym, że tutaj sprawowana jest Eucharystia. Obecność kapłana, obecność kapelana w Rajdzie Katyńskim daje takie możliwości. Dzięki Bożej Opatrzności nie zdarzyło się jeszcze, żeby na któryś z tych dziewiętnastu rajdów nie pojechał kapelan. Mimo, iż nie jesteśmy w stanie wcześniej się umówić, nie jesteśmy w stanie skoordynować, to zawsze kiedy rajd rusza, co najmniej jeden kapelan rusza z nami, chociaż w roku 2010 było nas bodaj siedmiu czy ośmiu. Rajd Katyński w tym roku jedzie, jak my to określamy, „klasyczną pętlą”. Odwiedzamy wszystkie miejsca, które naznaczone są zbrodnią katyńską. W tym roku po raz pierwszy będziemy tam, gdzie polscy oficerowie byli przetrzymywani, zanim wydano na nich wyrok śmierci i zanim zostali zamordowani i pogrzebani. To są dla nas miejsca najważniejsze, bo jest to Rajd Katyński. Ale tak naprawdę, nawet nasza obecność w Hucie Pieniackiej wskazuje na to, że chcemy być wszędzie, gdzie działa się historia Polski i gdzie dzisiaj mieszkają Polacy. Czyli odwołujemy się do tego, co już było, ale też mamy przyjaźń, serdeczność wobec tych, którzy dzisiaj zamieszkują tę ziemię. Oczywiście, mam na myśli przede wszystkim Polaków, ale nie tylko Polaków, bo przecież odwiedzamy też sierocińce w Rosji, gdzie są dzieci rosyjskie. Spotykamy się z Ukraińcami, również z prawosławnymi. Nie jesteśmy zamknięci na nikogo, kto szuka prawdy o tym, co wydarzyło się w historii, co jest bolesne, dla nas wszystkich tak naprawdę powinno być bolesne. Tylko wtedy, gdy właśnie tej prawdzie będziemy służyć, jest szansa, że rany będą się zabliźniały.

Po wspólnej modlitwie podziękowanie uczestnikom rajdu złożyła prezes Stowarzyszenia Huta Pieniacka Małgorzata Gośniowska-Kola, prezes Stowarzyszenia Huta Pieniacka.

– Mam ogromny zaszczyt witać po raz kolejny w imieniu Stowarzyszenia Huta Pieniacka motocyklistów Międzynarodowego Rajdu Katyńskiego – powiedziała dla Kuriera Galicyjskiego Małgorzata Gośniowska-Kola. – To dla nas wielka sprawa. Przy współudziale Konsulatu Generalnego RP we Lwowie wielokrotnie spotykamy się w tym miejscu i zdaję sobie sprawę, że zaprosić ludzi w takie miejsce, które jest odludne, które jest pustkowiem, dokąd bardzo trudno dojechać, nie jest rzeczą łatwą. Ale dzięki temu Huta Pieniacka staje się miejscem żywym. Przyjeżdżają tu motocykliści, przyjeżdżają rajdowcy z różnych zakątków Polski. Śpimy w namiotach. Jest to dzień, kiedy człowiek wie, że marzenia się spełniają. W tym dniu jesteśmy wszyscy hutniakami. Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, nad którymi czuwa Opatrzność. Są tutaj z nami także przedstawiciele miejscowej ludności. Są Polacy. Jest wiele osób, które do Huty Pieniackiej przyjeżdżają bez względu na pogodę, bez względu na warunki i bardzo im za to dziękujemy. Są takie momenty, kiedy nie wystarczy mówić, a chciałoby się coś bardzo ważnego powiedzieć. Tak od serca chcę podziękować wszystkim motocyklistom, wszystkim pielgrzymom z Polski, bo pamięć trwa dzięki ludziom i w ludziach. To dzięki ludziom trwa modlitwa. Chcemy prosić także miejscową ludność, która tutaj też przyjeżdża, Ukraińców, zwykłych ludzi, o to od wielu lat prosimy, aby władze ukraińskie zezwoliły na otwarcie grobów naszych najbliższych. Mamy nadzieję, że miejscowi uczestnicy dzisiejszej mszy św. pomogą nam w tym. To jest nasz chrześcijański obowiązek. Skoro jest tak trudno dotrzeć naszej prośbie do władz, zwracamy się w tym miejscu z naszą prośbą do zwykłych, prostych ludzi.

W akcjach pamięci z udziałem polskich motocyklistów uczestniczył Rafał Kocot z Konsulatu Generalnego RP we Lwowie.

– Bardzo się cieszę, że po raz kolejny możemy gościć na terenie lwowskiego okręgu konsularnego Międzynarodowy Motocyklowy Rajd Katyński. Dzisiaj rajd odwiedził dwa miejsca szczególne na tej ziemi, również dla historii Polski. Przed południem byliśmy w Zadwórzu i oddaliśmy hołd żołnierzom, którzy zginęli broniąc drogi do Lwowa przed konną armią generała Siemiona Budionnego. A teraz po południu byliśmy uczestnikami mszy św. w nieistniejącej już wsi Huta Pieniacka, której mieszkańcy zginęli w sposób tragiczny w 1944 roku. Życzę uczestnikom rajdu powodzenia w najbliższych dniach i zapraszamy za rok, w setną rocznicę bitwy pod Zadwórzem.

Konstanty Czawaga
Fot. Konstanty Czawaga
{gallery}gallery/2019/rajdkatyn2{/gallery}

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X