16 kwietnia, Wielkanoc Członkowie rodziny podczas dzielenia się jajkiem, Bronowice k/Krakowa, 1932.03 (fot. NAC)

16 kwietnia, Wielkanoc

W okresie międzywojennym Wielkanoc przypadała na 16 kwietnia dwukrotnie – w 1922 i w 1933 roku. Oto, co pisały gazety lwowskie z tej okazji.

W roku 1922 – cztery lata po odzyskaniu niepodległości tzw. „artykuły redakcyjne” były w treści bardzo patriotyczne:

Gazeta Poranna. O zmartwychwstanie ducha
Niepodległość zdobyta i ugruntowana, niepodległość państwowa, jako dokument, przekreślający zbrodnię trzech rozbiorów – to etap już przebyty. Materyalnego zmartwychwstania Polski nie może kwestyonować nikt. A jednak wśród tych, którzy dziesiątkami lat czekali na „cud niepodległości”, tak często słychać skargi, że inaczej wyobrażali sobie tę chwilę. Są rozczarowani, niektórzy wprost zniechęceni. Brak im owej entuzyastycznej energii, z jaką niegdyś porywali się na czyny szalone. Czują, jak gdyby mur niewidzialny, o który odbijają się ich wysiłki. Coś przegradza ich od czegoś, ku czemu pragną dojść. To uczucie braku jakiegoś pierwiastka koniecznego do życia, czy też nadmiaru elementów paraliżujących i zabójczych nie tylko u nich, tych marzycieli o niepodległości, przejawia się. Mniej lub więcej wyraźnie pełno go wszędzie.

A nawet ci, którzy źle życzą, wrogowie państwa i narodu, może oni nawet lepiej, niż ktokolwiek inny, z tajoną uciechą stawiają nam dyagnozę jakiejś ciężkiej choroby. Nie mówią, że mało jest wojska lub że licho uzbrojone. Ci z pośród nich, którzy patrzą uczciwie, przyznają, że nie brak Polsce ani ziemi, ani warunków rozwoju, ani ludzi, ani talentów. A jednak natychmiast potem piszą nam prognostyk rychłego końca. Uznając niepodległość faktyczną, nie wierzą w jej trwałość.

Dlaczego? Dlaczego? Czyżby niezupełne by to zmartwychwstanie? Czy w mrokach mogilnych pozostawiono jakąś część, bez której nie sposób żyć?

Gdyby spytano dziś Delfy, czego brak Polsce, to odpowiedziałaby: ZMARTWYCHWSTANIA DUCHA.

Odpowiedź, która nieświadomie i pół jawnie snuje się po całej Polsce, jako źródło trapiących trosk, zwątpień i niemocy. Żeby tak otrząsnąć z siebie pył wieku niewoli! Wyrzucić z piersi miazmaty, wsączane przez zaborców! Odnaleźć w sobie ducha własnego i obudzić go. Odetchnąć tchnieniem idącem od ziemi już wolnej. ZMARTWYCHWSTAĆ DUCHEM!

Dekoracja stołu wielkanocnego (fot. NAC)

Gazeta Lwowska. Resurrexit!
Wielka sercom ludzkim zgotowana jest radość. Za nami dni żałoby i smutków z oczyma skierowanemi w Grób Pański. Podniosą ręce aniołów głaz mogilny: zwycięski Bóg miłości żyw powraca na ziemię. Resurrexit! Przełamał moce piekielne, a śmierć pod stopami jego, zdeptana.

Co roku Wielkanoc ukazuje nam w perspektywie przyszłości rezurekcję dobra i prawdy, do jakich powołana jest ludzkość. I jak powszechną była wśród Chrystusowych uczniów wiara, że Pan nie umarł, że powróci, tak w sercach narodów kołacze się instynktowne przeświadczenie, że najszczytniejsze ideały ludzkości nie na zawsze są pogrzebane.

Tem większy dług nasz wobec przeznaczeń. Jest obowiązkiem Polski wykazać, że godna takiego wywyższenia. Jest jej obowiązkiem stwierdzać na każdym kroku, że do życia powołaną została napowrót nie dzięki jakowejś igraszce losu, jeno mocą tego prawa, które nie dozwala przeczyć życiu.

Polska stać się winna tem, czem chciała ją mieć Opatrzność, przywracając nam niepodległość: drogowskazem przy szlaku, którym Chrystus zmartwychwstały wejść ma napowrót na naszej historii.

Wiek Nowy. W dzień Zmartwychwstania
Kościół katolicki w przedziwny sposób powitał Święto Zmartwychwstania Chrystusowego z wiosenną porą roku. Bo oto w chwili, gdy przyroda, po zimowym letargu, budzi się z nieprzepartym rozpędem do nowego życia, strojna w młode, soczyste pęki i przepych ciepłego, radosnego słońca – świat chrześcijański czci pamiątkę owych przedwiekowych dni, gdy Zbawiciel Świata zmógł niemoc grobową i wstał z martwych potężny, jaśniejący miłością. To też, kiedy o cichym wiosennym zmroku uderzą tryumfalnie rezurekcyjne dzwony, rozniesie się powszędy dobra wieść o zwycięstwie życia nad martwotą, o zwycięstwie prawdy nad fałszem. W Wielką Noc Chrystusowego cudu słoneczny sztandar Miłości i Pojednania promienieje nad światem.

Oby zaś ta Ojczyzna nasza w nową Wiosnę Ludów, w czas Wielkiej Wojny, o którą modliły się usta polskich pielgrzymów, odwaliła wreszcie z siebie kamień grobowy i zmartwychwstała w chwale – rozełkały się nam serca niezmierną rzewnością w ów dzień Wielkanocny 1919 roku, co np. dla Lwowa był naprawdę pierwszym dniem przeżywania Wolności. Ale żeśmy tę wolność musieli jeszcze potem chronić w krwawym wojennym trudzie, okupywać ją w następnych jeszcze latach hekatombą własnych ofiar – przeto i w roku 1920 i w roku 1921 Święto Zmartwychwstania Chrystusowego bywało dla nas przeważnie tylko symbolicznym dniem uciechy z wolności, dniem podzięki Panu, że wzbudził z grobu swą oblubienicę, jako sam niegdyś wstał w światłości i mocy.

Winniśmy przywyknąć już do tej myśli, zapomnieć o dniach niewoli, a poczuć się w sile i obowiązkach ludzi zdawna wolnych. Trzeba nam otworzyć oczy na Wielkie zadania, które wykuwać nam przychodzi twardą pracą codzienną, pełnioną w czystości sumienia i sprawiedliwości ducha. Trzeba nareszcie w wielkopostnem samoosądzeniu się wytrzebić z serc naszych owe „pojedynkowe pożytki“, o których mówił Skarga, pozbyć się okropnych upiorów powojennych: prywaty, zmateryalizowania, żądzy zysku i użycia, lekkomyślnego pojmowania wartości moralnych, wzgardy dla twardej, jedynie budującej Pracy.

Jeśli chcemy trwać i żyć, nie wolno nam jedynie radować się odzyskaną samowładnością, ale trzeba iść ku zmartwychwstania wewnętrznemu, ku jasnemu zatryumfowaniu idei Pracy i Kultury! Te dwa wielkie imperatywy: odrodzenia wewnętrznego i przebudzenia się w nas idei pracy, niechaj przebiegną dzisiaj przez serca wszystkich obywateli Polski, gdy w uciszeniu duszy i pokorze rozumów witać będą Zmartwychwstałego Zbawiciela Świata.

Gazeta Lwowska w 1933 roku, już nie miała takich patriotycznych tekstów jak poprzednim razem. Skupiła swoją uwagę jedynie na tradycjach wielkanocnych stołów…

Święcone za dawnych czasów
Słynne święcone, o którem kroniki pisały, a dziady wędrownikom opowiadały z pokolenia na pokolenie, wyprawił wojewoda wileński za Władysława IV, książę Sapieha. Na święcone to zjechało mnóstwo gości z Litwy i Korony, a przepych święconego przeszedł wszystko, co dotychczas a i potem urządzane bywało.

Na środku stołów był baranek, jako Agnus Dei. Cały z marcepanów i cukrów, z chorągiewką. Wokół cztery ogromne dziki zapieczone w całości, nadziewane szynkami, kiełbasami i prosiętami, miały symbolizować cztery pory roku. Dalej wkrąg dwanaście jeleni, również zapieczonych w całości, nadziewanych zajęcami, drobiem i dzikim ptactwem, symbolizowały dwanaście miesięcy. 52 placki żmudzkie nadziewane bakaliami – były to tygodnie. I wreszcie 365 babek z wypisanymi na nich lukrem sentencjami czasem pouczającymi, czasem frywolnymi i różnymi dowcipnymi napisami.

Z napojów stały cztery puchary srebrne z winem z czasów króla Stefana Batorego, 12 konew srebrnych z winem po Zygmuncie III, 52 baryłki srebrne z winem cypryjskim, a także 365 gąsiorków z winem węgierskim. Dla czeladzi dano 8760 kwart miodu (tyle, ile godzin w roku), syconego na Berezie. Uczta trwała tydzień, a ile było gości sądzić można z tego, że wszystko zjedzono i wypito.

Nie mniej wystawnie i bogato, choć może nie tak okazale, obchodziło Święcone zamożniejsze mieszczaństwo. NP. na dwunastu srebrnych półmiskach układano szynki i kiełbasy, zdobiąc je pisankami. Pomiędzy półmiski ustawiano figury przedstawiające równe zabawne historyjki, jak Poncjusza Piłata, wyjmującego kiełbasę z kieszeni Mahometa i t.p. Następnie stół ozdabiały bańki srebrne z oliwą i octem oraz dzbany napełnione starym miodem i gąsiorki z winem. Dalej smażone, kołacze, placki, makowniki otaczały jeden największy kołacz, ozdobiony figurkami, wyobrażającymi Zbawiciela i dwunastu Apostołów. Oczywiście nie brakło przeróżnych mięsiw na zimno, takich jak głowy dzika, prosięta trzymające jajko w pysku, indyki pieczenie cielęce i pieczenie z łososia. Na słodkie były też babki, oblane cukrem, cykatą i konfiturami, oraz placki, mazurki i marcepany.

Taka uczta wielkanocna była urozmaicona różnymi atrakcjami, o których już dziś nie mamy pojęcia. Przychodzili żacy z oracjami i wierszami, które miały służyć zabawianiu gości, oraz wierszowanymi życzeniami, które przeważnie układali sami, stosownie do towarzystwa.

Wtórowało jej Słowo Polskie, które w 1933 przybliżało swoim czytelnikom znaczenie symboli świątecznych: baranka i jajka…

Symbole Wielkanocne
Od najdawniejszych czasów łączono symbol baranka z postacią Zbawiciela. Już prorok Izajasz wołał do swego ludu: „Oto Pan Baranka, który zapanuje na ziemi”. Św. Jan Chrzciciel, ujrzawszy Chrystusa nad Jordanem, rzeki: „Oto idzie Baranek Boży!” Cała Apokalipsa jest gloryfikacją baranka, który stanowi symboliczną figurę Jezusa.

W Kościele katolickmi pojawił się baranek po raz pierwszy jako wyobrażenie Zmartwychwstania w czasie Soboru Nicejskiego w r. 315, kiedy to ustanowiono datę świat Wielkanocnych w pierwszą niedziele po pełni księżyca, następującym po porównaniu dnia z nocą. W całym świecie chrześcijańskim występuje baranek odtąd, jako ozdoba stołu świątecznego.

W Rzymie w starej bazylice św. Agnieszki święci się corocznie dwa baranki, które następnie Papież błogosławi i oddaje na wychowanie do jednego z żeńskich klasztorów. Z wełny tych baranków wyrabiane są kardynalskie paliusze.

Drugi symbol Wielkanocy – jajko, zachowało swe znaczenie jeszcze z czasów pogańskich. Jest ono wyobrażeniem życia, jego rozwoju, płodności, ponieważ nigdzie tak widocznie, jak w jaju, śledzić nie można postępu rozwijającego się życia. W wierzeniach i zabobonach rozmaitych ludów występuje jajo, jako środek przeciw chorobom i bezpłodności, oraz jako ofiara składana zmarłym w celu zapewnienia im spokoju. Ten ostatni zwyczaj znany jest także w Polsce, na Rusi i w Rosji, gdzie na groby bliskich przynosi się Wielkanocne pisanki.

Nasi włościanie zakopują kraszanki w ogrodach i polach, wmurowują je w ściany swych domów lub też rzucają je na dachy chat, uważając to za ochronę przeciw czarom. Zwyczaj dzielenia się jajkiem i składania sobie życzeń jest tylko w Polsce. Również malowanie jajek zwane „pisaniem”, jest osobliwością Polski i Rusi. Najpiękniejsze pisanki maluje lud huculski.

A Henryk Zbierzchowski, z okazji Wielkiej Nocy, życzył czytelnikom Gazety Porannej:

„Wesołych świąt”

Czego nam życzyć drodzy
ziomkowie
W dniu Zmartwychwstania
i na Święto Wiosny,
Gdyśmy zakwitli jak młode pąkowie
I każdy w sercu czuje się radosny.
Bo ile razy zamknę swą powiekę
Widzę w swym duchu
Ojczyznę wskrzeszoną,
Kraj nieobjęty wzrokiem i daleki
Na mapie linią znaczony czerwoną.

Więc gdy już ciałem stała się
tęsknota
Tych złych, minionych na
szczęście stuleci,
Gdy taśma Wisły cudnem
słońcem złota
Tylko Polakom swoją falą świeci.

Życzyć nam tylko jedności i zgody,
Życzyć nam tylko wytrwania i hartu,
Aby wciąż kwitła, jak krzak
róży młody
Polska, wydarta ofiarą krwi czartu.

Została zachowana oryginalna pisownia

Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 6-7 (274-275) 11-27 kwietnia 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X